fbpx
Liliana Hermetz styczeń 2019

Oblubieńcy w kryzysie

Lamenty nad utratą uczucia, które kiedyś łączyło parę intelektualistów i – jak wszystkim kochankom – wydawało się niezniszczalne, to w planie estetycznym jedne z bardziej dojmujących fragmentów Miłosnej wojny stulecia. Nadają tekstowi wyjątkowość, ponadczasowość i sytuują go wśród dzieł kultury wysokiej, z której Ebba Witt-Brattström czerpie pełnymi garściami, a które pojawiają się w tekście właściwie spontanicznie.

Artykuł z numeru

Stoicyzm na nowo odkrywany

Stoicyzm na nowo odkrywany

Ebba Witt-Brattström, autorka kilkunastu książek i wielu artykułów o literaturze, profesorka uniwersytetu w Helsinkach i znana feministka, lubi mówić o Miłosnej wojnie stulecia, czyli o swoim literackim debiucie wydanym w Szwecji w 2016 r., jako o autofikcji. Pisząc powieść-poemat o rozpadzie wieloletniego małżeństwa dwojga inteligentów, nie mogła przecież nie przewidywać, że ich pierwowzory łatwo da się „namierzyć”. Ebba Witt-Brattström i Horace Engdahl – Pan i Pani Kultura (jak złośliwie pisała czasem szwedzka prasa) to przecież „intelektualiści celebryci” (gatunek rzadko w Polsce występujący, ale w Szwecji taki istnieje, i niech będzie, że to dlatego, iż jest tam Akademia Szwedzka).

Jeśli literaturoznawczyni od 40 lat zajmująca się pisaniem o innych wydobywa swój literacki głos, a nawet, chciałoby się rzec, dwa głosy (dwoje bohaterów: Ona i On) i stwarza im literacki „teatr działań wojennych”, sprawa musi być ważna, a ryzyko podwójne. Sama autorka stanie się przedmiotem analiz krytycznych, zaś formalne literackie równouprawnienie, jakim obdarzyła swoich bohaterów w tekście (dialogi, gdzie każda ze stron może się wypowiedzieć na równych prawach), może podzielić czytelników i zachwiać tezę o wyższości racji którejś ze stron.

Lecz Ebba Witt-Brattström nie stawia żadnej tezy. Raczej podejmuje w Miłosnej wojnie stulecia wielowarstwową grę z czytelnikiem, rozpoczynając ją już na poziomie tytułu. To gra pełna odniesień i skojarzeń literackich oraz kulturowych, których funkcje ujawniać się będą w tekście na kilku płaszczyznach.

Najpierw oddaje hołd Märcie Tikkanen, poetce i pisarce, autorce Sagi o miłości stulecia, która jest pięknym i odważnym autobiograficznym poematem-monologiem, adresowanym do męża alkoholika, artysty, pisarza i ojca jej dzieci. (Märta Tikkanen związana była przez wiele lat z Henrikiem Tikkanenem, znanym pisarzem, aforystą i rysownikiem). Następnie oddaje hołd również Augustowi Strindbergowi, którego Taniec śmierci unosi się nad jej książką niczym duch.

Od razu wrzuca swoich bohaterów w sam środek piekła, czyli tego, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami małżeństwa, które rozstaje się po wielu latach, i walczy ze sobą do ostatniej kropli krwi. Ból, złość, żal, wzajemne pretensje rozpisuje na dialogi, którym przygląda się niby nieobecna narratorka, jedynie je przytaczając – „On mówi: / Ona mówi:”.

W jednym z wprowadzających cytatów pojawiają się słowa z Pentezylei Heinricha von Kleista, sztuki, która odwołuje się do mitu o miłosnej historii między Achillesem a dowódczynią Amazonek spod Troi Pentezyleą. W mitycznej opowieści Achilles jest zakochany w kobiecie, którą właśnie zabił, u Kleista Pentezylea umiera z miłości, pożądania i nienawiści.

Słowa: „Pieści i boleści splata się w rym; Gdy miłość jest na dnie, Łacno tu można dwie pomylić treści” – to dla Miłosnej wojny stulecia jakby „mit założycielski”, zarówno w planie konstrukcyjnym, stylistycznym, jak i tematycznym. Dlatego też On od początku narzuci tej rozmowie charakter i terminologię wojenną. Choć oboje są tu wojownikami, to wojna – według jego strategii – „kończy się dopiero / kiedy jedna strona / jest całkiem pokonana / albo martwa”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się