Tłumy nad Morskim Okiem i w Kuźnicach, kolejki na Giewont… Lechosław Herz w czwartej książce Czarnego z serii zakopiańskiej oferuje nam zupełnie inną wędrówkę niż ta, którą możemy obecnie – zwłaszcza latem – odbyć po tatrzańskich szlakach. Podróż z krajoznawcą i wielkim miłośnikiem Tatr (choć od pół wieku mieszkającym w Warszawie) jest niespieszna i nieco nostalgiczna (co momentami może drażnić, zwłaszcza gdy autor pozwala sobie np. na dygresje dotyczące tego, że jego młodość może się wydawać dzisiejszej młodzieży śmieszna), a koncentruje się głównie na odkrywaniu faunistycznych tajemnic górskich zakamarków: tropieniu niedźwiedzi, kozic, świstaków, wilków czy orłów.
Przyrodnik uczy, jak uważnie i z pokorą wypatrywać i nasłuchiwać zwierząt tak, by nie naruszyć ich poczucia bezpieczeństwa. Autor doskonale wie, jaki rodzaj dźwięków wydawanych przez świstaki czy kierunek ruchu kozic zwiastują dobrą pogodę. Swoje obserwacje opiera na zasadzie: „Nie należy żądać od przyrody więcej, niż nam ona na to pozwala”. Zwraca uwagę na to, że TPN jest przede wszystkim domem zwierząt, a ich śmiałe zachowania powinny budzić nasz niepokój. Bo gdy np. na szlaku spotykamy kozicę, która wcale się nas nie boi, nie jest to powód do dumy, ale świadectwo tego, że jej czujność została znacznie uśpiona na skutek licznych kontaktów z ludźmi, a to nie wróży dla niej niczego dobrego, zwłaszcza podczas ataku drapieżnika.
_
Lechosław Herz
Świsty i pomruki. Sceny tatrzańskie
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017, s. 168