Wydawać by się mogło, że podobne publikacje są dziś nie do pomyślenia, przynajmniej w szerszym obiegu. Dlatego pojawienie się na rynku książki Mariana Miszalskiego, publicysty, tłumacza literatury francuskiej (m.in. Symfonii pastoralnej André Gide’a), powinno niepokoić.
Przepełnione przypisami Żydowskie lobby sugeruje, że czytelnik sięga po rzecz poważną i napisaną rzetelnie. Niestety, okazuje się, że przypisy sporządzane są dowolnie, na ogół nie odsyłają do żadnych źródeł, a aparat krytyczny jest fikcją. Rzecz wpisuje się w dyskurs o żydowskim lobby i, jako operująca insynuacjami i kliszami, nie zasługiwałaby na uwagę, gdyby nie to, że Miszalski, autor „Niedzieli” i „Głosu Katolickiego”, występuje m.in. w obronie chrześcijaństwa i manipuluje nauką Kościoła. Sugeruje bowiem np., że słowa Jana Pawła II o „naszych starszych braciach w wierze” są wyrwane z kontekstu, a judaizm i chrześcijaństwo nie łączy nic – ledwie monoteizm. Insynuuje także, że celem opisywanego lobby jest m.in. „judaizacja chrześcijaństwa”, dokonująca się za sprawą „żydowskich mediów”, pośród których autor wymienia m.in. „Tygodnik Powszechny”, „Więź” i pośrednio – „Znak”.
W tej sytuacji wypada odnowić pytanie o to, czy należy odpowiadać na takie publikacje, a jeśli tak (skoro znajdują one czytelników), to kto i jak powinien to czynić. To wyzwanie, które, jak się okazuje, ciągle pozostaje aktualne.
_
Marian Miszalski
Żydowskie lobby polityczne w Polsce
Wydawnictwo 3S Media, Warszawa 2015, s. 280