fbpx
Zosia Dzierżawska czerwiec 2017

Poza granice

Komiks kobiecy to dla mnie po prostu ten tworzony przez kobiety – z całą różnorodnością punktów widzenia. Już sama obecność kobiecego głosu w tym sektorze jest czymś stosunkowo nowym i wciąż gdzieniegdzie przyjmowanym z oporami.

Artykuł z numeru

Biografie rzeczy żydowskich

Biografie rzeczy żydowskich

Fakt, że kobiety zaczynają two­rzyć na tych samych prawach co męż­czyźni i że są akceptowane również przez mainstream, jest czymś, co mnie cieszy. Na pewno nie miałam takiego poczucia jako nastoletnia odbior­czyni. Właśnie! Warto tu wspomnieć także o czytelniczkach. Kiedy byłam młodsza, niemal cała podaż komik­sowa – oferta sklepów, targów – była skierowana do męskiej publiczności. To nie było przyjazne środowisko dla dziewczyn. Zmiana dokonuje się powoli – przez targi Comic Arts Brooklyn, londyński ELCAF czy boloński Bil­BolBul przewija się już jednak tyle samo dziewczyn (autorek i czytelniczek) co chłopaków.

Podejrzewam, że wiele autorek podczas tworzenia komiksów myśli o odbiorcy światowym, niekoniecznie o polskim – mówię także w swoim imieniu. W związku z tym rzadko zasta­nawiam się, czy akurat w Polsce jest jeszcze miejsce na jakiś temat. Dla mnie punktem odniesienia jest to, co wydaje się u nas, ale też we Francji, USA, Wiel­kiej Brytanii. Choć pojawiają się oczy­wiście tematy, które są wyjątkowo nośne w Polsce lub tak bardzo zanu­rzone w lokalności, że trudno byłoby je przeszczepić na światowe rynki lub w ogóle przetłumaczyć.

O tym, dla jakich tematów jest miejsce w mainstreamie, decydują działy marketingu i sprzedaży dużych wydawnictw, nie twórcy. I tutaj za-pewne przełamywanie barier idzie trochę trudniej. Jakkolwiek imponu­jące marketingowe sukcesy takich publikacji jak Goodnight Stories for Rebel Girls (choć to akurat nie komiks, ale ilustrowana książka o prawdzi­wych „superbohaterkach”) pokazują, że jest ogromne zapotrzebowanie na publikacje skierowane bezpośrednio do kobiet / dziewczynek, w sektorach, które tradycyjnie były „dla chłopaków”, lub bez wskazania na płeć.

Mój ogląd rynku jest bardzo fragmentaryczny, nie czytam regu­larnie komiksowych nowości – ale wśród koleżanek po fachu mam taką, która pracuje w tej chwili nad książką dotyczącą handlu bronią w krajach Afryki Północnej, i taką, która rysuje poetyckie komiksy o trudach wcho­dzenia w dorosłość.

Produkcja komiksów jest ogromna i bardzo różnorodna, wystarczy przej­rzeć, nawet pobieżnie, Internet lub przejść się na targi komiksowe, na których twórcy i twórczynie sprze­dają swoje ziny. Wydaje mi się, że na poziomie komiksowej społeczności mamy pełną różnorodność: tema­tykę LGBTQ (chociaż chyba na razie nie ma wielu komiksów o doświad­czeniu transseksualnym), rasową, religijną, eksploracje kobiecej seksu­alności (przez lata w komiksie cał­kowicie zawłaszczonej i eksploato­wanej, a teraz przywracanej kobietom choćby w polskiej Istocie), macierzyń­stwo. Inna sprawa, ile z tych tematów następnie przebija się do wydawnictw i jest publikowanych w oficjalnym, „papierowym” obiegu.