Ile kosztuje tania żywność?
Jej cena to pieniądze, które zostawiamy w sklepie, plus koszty, które trzeba było po drodze ściąć, żeby kwota na metce była niska: koszty ludzkie, społeczne, środowiskowe. Nie myślimy o tym, bo w społecznej świadomości nastąpiło rozerwanie połączenia między żywnością a jej producentem. Od lat kupujemy towary, nie widząc rolników i rolniczek, więc wydaje się, że to tylko relacja między nami a sklepem.
Śmiejemy się z dzieci, które mówią, że mleko bierze się z kartonu.
Tak, a przecież sami w to uwierzyliśmy. Co więcej, często kupujemy w wielkich sieciach. Oczekujemy od nich, żeby było wygodnie i jak najtaniej. Wcale nie chcemy przysparzać im zysków, nie pamiętamy też o tym, co się dzieje wcześniej. Nie widzimy całego łańcucha produkcji.
Żaden sklep nie zrezygnuje ze swojej marży. Czy jeśli mamy tanie jedzenie, to znaczy, że został oszukany ktoś niżej?
Oszukany to nie jest odpowiednie słowo. To wszystko zwykle dzieje się legalnie, tyle że wiele działań, prowadzonych w granicach prawa, jest nieetycznych. Na przykład, jeśli nie ma minimalnej stawki godzinowej, to robotnicom na plantacjach można płacić kilka centów za godzinę, chociaż to niemal niewolnictwo. Jeśli nie istnieją przepisy zmuszające europejskie firmy do sprawdzania, w jakich warunkach wydobywa się minerały potrzebne do produkcji elektroniki, to przedsiębiorstwa mogą legalnie kupować złoto, które pozyskuje się, wykorzystując przymusową pracę dzieci. Proszę też pomyśleć o unikaniu opodatkowania – trudno zlikwidować to zjawisko, bo raje podatkowe, przez które przepuszcza się pieniądze, działają przecież lege artis. Wspólny mianownik tych sytuacji to sprzeczność. Z jednej strony mamy wyobrażenie o tym, co jest zachowaniem właściwym, zgodnym z prawami człowieka i zasadami tzw. zwykłej przyzwoitości – co więcej, wierzymy, że to właśnie Europa przoduje w wysokich standardach, i to się do pewnego stopnia sprawdza, gdy chodzi o nasz kontynent. Jednak z drugiej strony nasze przedsiębiorstwa poza granicami Unii mają bardzo dużą swobodę w odchodzeniu od europejskich norm prawnych, a w konsekwencji – także etycznych. Podobnie jest w przypadku importu, widać to również na przykładzie praw zwierząt – mamy zasady dotyczące chowu bydła w Europie i muszą tu być pod groźbą rożnych sankcji przestrzegane, ale nie dotyczą oczywiście warunków, w jakich zwierzęta są przetrzymywane w Stanach, nawet jeśli sprowadzamy na nasz kontynent produkty mleczne z ich „feedlotów”, czyli wielkoobszarowych uprzemysłowionych pastwisk, gdzie trzyma się miliony zwierząt.
Jak wygląda ścieżka żywności od rolników do sklepu?
Zaznaczmy najpierw, że rolnicy i rolniczki to nie jedyni uczestnicy łańcucha żywnościowego. Istnieją wielkie koncerny, agrokorporacje, które zajmują się produkcją żywności. Posiadają ogromne areały, sieją własne ziarna, zbiory przewożą do własnych centrów magazynowania, mają swoją sieć dystrybucji i na końcu sprzedaży. Za kolejne etapy odpowiadają różne spółki-córki w ramach jednego koncernu.