W nocy z 24 na 25 marca 1945 r. w leżącej w austriackim Burgenlandzie wsi Rechnitz nieopodal węgierskiej granicy odbyło się przyjęcie wydane przez hr. Margit von Batthyány z domu Thyssen-Bornemisza. Na zamek, który był posiadłością znamienitego rodu, zaproszono około 40 gości – w większości lokalnych notabli z NSDAP, SS, Gestapo i Hitlerjugend. Zbliżał się koniec wojny – z oddali dało się słyszeć kanonadę zwiastującą niechybnie nadciągające wojska radzieckie – więc postanowiono po raz ostatni się zabawić. Przyjęcie trwało od wieczora aż do wczesnych godzin porannych. W pewnym momencie jeden z oficerów otrzymał telefoniczne polecenie likwidacji przebywających na pobliskim dworcu kolejowym robotników przymusowych, z których większość stanowili węgierscy Żydzi. Podobno panowała wśród nich epidemia tyfusu. 180 Żydów szybko przywieziono ciężarówkami na zamek. Gościom hrabiny rozdano broń i naboje oraz zachęcono do udziału w specjalnej atrakcji nazwanej „polowanie na Żyda”. W przyzamkowej stodole rozebranych do naga Żydów najpierw torturowano, a później zabito – strzałami w głowę lub (jak się podobno przechwalano) gołymi rękami. Ciała wrzucano do grobów wykopanych przez więźniów, których zastrzelono następnego dnia. Po wszystkim wrócono na zamek, by dalej się bawić.
Dlaczego, pisząc o masakrze w Rechnitz, używam strony biernej? Ponieważ trudno ten opis spersonalizować i wskazać najbardziej aktywnych uczestników tamtych zajść. Być może dużą rolę odgrywał Franz Podezin, szef miejscowej NSDAP. Mówi się jednak, że znana z okrucieństwa hr. Thyssen nie tylko nadzorowała przebieg „atrakcji”, ale brała w niej czynny udział.
*
Dochodzenie w tej sprawie było mieszaniną zaniedbań, przemilczeń i fałszywych świadectw. Rosjanie, którzy wyzwolili Rechnitz, sporządzili szczegółowy protokół z miejsca zbrodni, do którego dołączona była mapka pokazująca położenie grobów. Przekazane prokuraturze dokumenty zaginęły. Zamek spalono – podejrzewano o to Rosjan, choć niewykluczone, że żołnierze Wehrmachtu zatarli w ten sposób ślady. Na jego resztkach wybudowano domy. Mieszkańcy wsi przez dziesięciolecia nie chcieli nic mówić o tamtych wydarzeniach. Śledztwo toczyło się opieszale. Jeden ze świadków, który cudem przeżył masakrę, został w niewyjaśnionych okolicznościach zastrzelony, gdy udawał się na wizję lokalną. Franz Podezin aż do 1963 r. pracował jako agent ubezpieczeniowy w Kilonii, skąd uciekł przed wymiarem sprawiedliwości do RPA. Hrabina wyjechała wraz z mężem do Szwajcarii, gdzie prowadziła wystawne życie. Zmarła w 1989 r. Masowego grobu ofiar masakry nie odnaleziono do tej pory.
Sprawa Rechnitz odżyła w latach 90., gdy kilku historyków i dziennikarzy zajęło się poszukiwaniem masowych grobów. W 1994 r. Margaretha Heinrich i Eduard Erne nakręcili na ten temat film dokumentalny Totschweigen. O Rechnitz zrobiło się głośno w 2008 r., gdy noblistka Elfriede Jelinek napisała dramat Rechnitz (Anioł Zagłady), w którym upomniała się o pamięć o zamordowanych. Sprowokował ją do tego opublikowany rok wcześniej we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” artykuł brytyjskiego dziennikarza Davida R.L. Litchfielda (autora monografii rodu Thyssenów), poświęcony wydarzeniom pamiętnej marcowej nocy w Rechnitz.