Jej analizy mogą być przydatne także dla nas. Szczególnie w czasie kiedy powinna toczyć się debata o sposobach integracji migrantów z polskim społeczeństwem, a jest ona wciąż zastępowana podsycaniem emocji. Leovy pokazuje, że mury nie pomagają. Naruszając poprawność polityczną (ryzykując oskarżeniem o rasizm badaniem przestępczości wśród czarnoskórych), zebrała dowody, iż przestępczość nie zależy od koloru skóry; to często efekt wtórny – wepchnięcia za mury getta.
Gettowość podsyca przestępczość: gangi powstają tam, gdzie ze swojej nadzorczo-ochronnej funkcji wycofuje się państwo. Uwaga, liberałowie: nie tylko z nadzorczej, ale także z ochronnej. Państwo musi reagować, nie pozwalać na tworzenie się gett, bo „drobniejsze przestępstwa przygotowywały niejako grunt pod morderstwa”. Logiczne, że „gdy ludzie zostają pozbawieni [prawdziwej – przyp. Ł.G.] ochrony prawnej i znajdują się w trudnej sytuacji życiowej, prawdopodobieństwo, że zwrócą się przeciwko sobie, rośnie, a nie maleje”. Częsta jest postawa typu „to nie nasza sprawa”. Tymczasem im większy poziom wyobcowania danej mniejszości i dystansu ze strony sił porządkowych – tym większe niebezpieczeństwo społecznego wybuchu. „Tam gdzie wymiar sprawiedliwości nie reaguje z całą stanowczością na przemoc i śmierć, morderstwa przybierają rozmiary zarazy”. Zarazę tę Leovy nazywa „Potworem”.
Lekcja z lektury tej książki nie tylko dla naszej moralności, ale i praktycznej ochrony społeczeństwa: nie stawiajmy murów! Przeciwnie – obcy powinni poczuć się bezpieczni, wyobcowanie powoduje frustrację i gniew.
Autorka zwraca uwagę, że od surowości ważniejsze są „nieuchronność i szybkość”: kiedy efekt karzącej ręki państwa widać od razu, a nie gdy potencjalna kara majaczy na horyzoncie. Gdyby każde śledztwo prowadzono tak, „jakby ofiarą było dziecko detektywa, albo gdybyśmy wszyscy jako społeczeństwo uznali, że nie możemy tracić tych ludzi – świat strefy getta wyglądałby zupełnie inaczej”. Powodem powiększania się fali przemocy (morderstw) było nie (abstrakcyjne) powszechne zepsucie, lecz (konkretne) wycofanie się państwa.
W naszej rzeczywistości może chodzić np. o uchodźców. Ignorowanie przez państwo ataków na mniejszości wywołuje potrzebę zemsty. „Weź grupkę nastolatków z białych, najbezpieczniejszych przedmieść Ameryki i przenieś ich w miejsce, gdzie morduje się ich przyjaciół, a oni sami nieustannie są obiektem ataków i gróźb. Daj im do zrozumienia, że nikogo to nie obchodzi, a mordercy mogą się czuć bezkarni. Ogranicz im możliwości ucieczki. A potem zobacz, co się z nimi stanie”.
Przemoc zaczęła się zmniejszać wraz z integrowaniem się izolowanych społeczności „z mobilnymi, mieszanymi rasowo społecznościami” – i z bezpośrednim transferem pieniędzy, co w ciągu dziesięciu lat zmieniło życie w południowym Los Angeles. Można z pozycji liberalnych krytykować koszty takich programów – autorka jednak uważa, że ocalił on życie i zdrowie wielu ludziom, docierając do korzeni przemocy.