Badacze nie dojdą już raczej do zgody w kwestii tego, czy wszystkie ludy mają religie. W klasycznej pracy The Story of Civilization z 1942 r. historyk Will Durant wspomniał o „pierwotnych [primitive] ateistach” nieposiadających żadnych kultów, bogów ani duchów. Co ciekawe, do owych ateistów zaliczał afrykańskich Pigmejów, którzy mieli porzucać ciała swoich zmarłych bez pochówku. Podobnie rdzenni mieszkańcy Cejlonu, Weddowie, przyznawali, że gdzieś tam być może istnieją bogowie, ale oni się nimi nie interesowali, a tym bardziej nie modlili się, ani nie składali ofiar[1].
Jeszcze ciekawszy wydaje się przypadek misjonarza i lingwisty Daniela Everetta, który od 1977 r. badał zamieszkujące brazylijską część dżungli amazońskiej plemię Pirahã. Chciał lepiej poznać jego język i przetłumaczyć na niego Biblię. Niestety, okazało się, że nie znali oni pojęcia Boga – trzeba było używać metafor typu „ojciec na wysokościach”, których Indianie w ogóle nie rozumieli. Kolejnym problemem okazała się ich gramatyka, w obrębie której niemożliwe było wyjście poza empiryczne doświadczenie „tu i teraz”, co z kolei przekładało się na brak mitów kosmogonicznych stanowiących rdzeń najstarszych systemów religijnych znanych uczonym. Everett szybko stwierdził organiczną niezdolność tej kultury do przyjęcia chrześcijańskiego orędzia. Tak misjonarz relacjonował rozmowę z członkiem plemienia, które próbował ewangelizować: „»Hej, Dan, jak Jezus wygląda? Czy jest ciemny tak jak my, czy biały tak jak ty?«. Odpowiedziałem: »Cóż, nigdy go tak naprawdę nie widziałem. Żył dawno temu. Ale mam jego słowa«. »W porządku, Dan, a powiedz, skąd masz te słowa, skoro nigdy go nie widziałeś, ani nie słyszałeś?«. Wtedy powiedzieli, że skoro gościa nigdy nie widziałem (w sensie dosłownym, a nie przenośnym), to nie są zainteresowani czymkolwiek, co mam na jego temat do powiedzenia. (…) [t]eraz już to wiem, Pirahã wierzą tylko w to, co widzieli na własne oczy”[2].
Obserwację w podobnym duchu kreślił też w 1832 r. Charles Darwin, podczas podróży badawczej na okręcie „Beagle”. O mieszkańcach Ziemi Ognistej napisał: „Nie ma podstaw, aby wierzyć, że praktykują jakikolwiek rodzaj kultu religijnego”[3].
Religijni, ale bez idei Boga jedynego
Sprawa nie jest jednak tak prosta. Durant korzystał z danych pochodzących od podróżników amatorów, a nie od zawodowych etnografów. Szybko okazało się, że Pigmeje głoszą świętość zamieszkiwanych przez siebie lasów i wierzą w Tore, Pana Dzikiej Zwierzyny, który reguluje jej pogłowie (jest utożsamiany z lasem), budząc strach połączony z głębokim szacunkiem. Tore to również źródło siły sakralnej (megbe), która pozwoliła Najwyższej Istocie stworzyć świat. Pigmeje przypisują mu więc rolę Stwórcy świata[4]. Trudno więc mówić tu o ateizmie.