fbpx
Tomasz Przybyszewski styczeń 2017

Sportowcy i śmiertelnicy

Joanna po wejściu na bieżnię stadionu była zdezorientowana, bo nie przywykła do obecności kibiców na zawodach w kraju. Wojciech przed finałem pływackim potrafił wyłączyć się, nie odbierać bodźców. Janusz nie wiedział, czy zerwany mięsień pozwoli pchać kulą. Jakub tuż przed kajakarskim finałem usłyszał od trenerki: „Masz być jak byk!”. Igrzyska paraolimpijskie w Rio de Janeiro to już czysty sport. Na pokonanie swojej niepełnosprawności był czas wcześniej.

Artykuł z numeru

Dumni, silni, niepełnosprawni

Dumni, silni, niepełnosprawni

„Tu już nie ma odwrotu” – pomyślał Jakub Tokarz. Pięć lat ciężkich treningów, a za niecałą minutę okaże się, ile był wart ten wysiłek. Start. Wiało z boku, ale nie zważał na to. Nie rozglądał się, pracował wiosłem najmocniej, jak umiał. Wpadł na metę niemal równocześnie z dwoma rywalami. Chwila niepewności i okrzyk zwycięstwa. Polak z czasem 51,084 s zdobył złoty medal. Od drugiego na mecie Węgra Roberta Suby był lepszy o… kilkanaście centymetrów.

– To była straszna minuta. Dla mnie to była godzina – wspomina jego trenerka.

To jej Jakub Tokarz zadedykował zwycięstwo na igrzyskach paraolimpijskich w Rio.

 

We właściwym momencie

Był kwiecień 2011 r. Jakub tokarz wyczytał w Internecie, że za trzy dni na poznańskiej Malcie odbędą się testy dla osób z niepełnosprawnością, chętnych do uprawiania kajakarstwa. Pojechał z Wrocławia, spróbował, a ponieważ Izabela Dylewska, legenda polskich kajaków, stwierdziła, że się nadaje, to nie wypadało zaprzeczyć.

Zawsze był wysportowany, kiedyś trenował judo. Dobrze zapowiadającą się karierę przerwało nieszczęście we wrocławskiej dyskotece. Wywiązała się bójka, Jakub ruszył na pomoc koledze i otrzymał cios nożem w kręgosłup. Od tamtej pory nie ma władzy w nogach. Dziś jednak nie wraca do przeszłości. Zaczął trenować ciężary, a dokładniej: wyciskanie sztangi, leżąc. Pojawiły się medale, ale to nie było to. Kajakarstwo przyszło we właściwym momencie. Wraz z nim trenerka Renata Klekotko. Poznali się w maju 2012 r. podczas odbywających się w Poznaniu mistrzostw świata w parakajakarstwie. Wkrótce stali się nierozłączni, także w życiu.

 

Wiosło w przeręblu

Rozpoczęli wspólne treningi, a właściwie należałoby powiedzieć: katorżniczą pracę.

– Trzeba ćwiczyć tak, żeby mieć siłę – tłumaczy Jakub Tokarz.

– To będzie moja przewaga nad przeciwnikami w dniu zawodów. Oni już oddychają rękawami, a ja jeszcze mam trochę pary. Codziennie rano trening w kajaku, potem siłownia, odpoczynek i znowu na wodę.

– To odróżnia sportowców od śmiertelników – podkreśla trenerka. – Nie każdy musi być sportowcem, to nie jest nakaz, to nie są kajdany, które się zakłada na siłę. Kuby nikt nie zmuszał, mnie też nie.

Szybko przyszły sukcesy na mistrzostwach Europy i świata. Nie było ważne, że baza treningowa pozostawia wiele do życzenia. By znaleźć się na pomoście, Jakub musiał, siedząc na wózku, opuszczać się na linie obok schodków. Gdy przyszły mrozy, by zanurzyć wiosło, musiał wykuć sobie najpierw przerębel.

Dopiero ostatniej zimy pojawiły się pieniądze na zgrupowanie we Włoszech. Ćwiczyli tak intensywnie, że dziwili nawet trenerów pełnosprawnych kajakarzy.

– Ludzie uważają, że osoba niepełnosprawna powinna się oszczędzać, rehabilitować, odpoczywać – mówi Renata Klekotko.

– Ale czas rehabilitacji mamy już dawno za sobą. Teraz walczymy o cele sportowe. To jest zawodowstwo, gladiatorstwo. Cały świat chce mieć medal.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się