1. Myślę, że obecnie trudno byłoby stworzyć mapę polskiej poezji – musiałaby się ona przecinać w wielu punktach: historii, estetyce, filozofii języka, wspólnym odniesieniu kulturowym etc. Trudno byłoby też posłużyć się modelami biegunowymi, opozycyjnymi czy takimi, które zakładałyby pewne linie rozwojowe poezji. Można pomyśleć o miejscu Miłobędzkiej w perspektywie historii poezji: wówczas twórczość poetki umieścić należałoby w ramach neoawangardowych nurtów, blisko poezji Tymoteusza Karpowicza i Mirona Białoszewskiego. Tak też zresztą czyniono. Nie zmienia to faktu, że Miłobędzka wprowadza do neoawangardowego myślenia zupełnie niepodrabialne językowe kombinacje i filozofię pisania, które chce uchwycić rwący strumień życia. Jest też chyba największą eksperymentatorką (nie tylko formalną) spośród współczesnych polskich poetek. Bo w Polsce poetki niechętnie eksperymentują i wybierają bardziej klasyczne sposoby pisania (Halina Poświatowska, Julia Hartwig, Wisława Szymborska). Miłobędzka uprawia poezję minimalistyczną, czasem wiersz to jedno słowo, czasem – kilkanaście przyimków, ale nie jest to inspiracja Różewiczowską poezją, która zmierzać miałaby do milczenia, chodzi raczej o wagę każdej głoski, każdego dźwięku. Jej wiersze są hołdem dla wszystkiego, co żywe, niewymuszonym, niezwykle konsekwentnym. Projekt – językowy, estetyczny – Miłobędzkiej może wydać się zbyt wyrazisty, by nadawał się do kontynuacji, i tak pewnie jest. Ale w polskiej poezji to ona jako autorka Pokrewnych (1970), Imiesłowów (2000) czy Anaglifów (1960) patronuje estetyce nieatropocentrycznej, w ramach której człowiek nie jest zdobywcą ani odkrywcą świata, ale współistnieje z innymi gatunkami.
2. Po pierwszej lekturze tych wierszy najbardziej uderzyła mnie wyłaniająca się z nich wizja świata. Jest to świat oparty na pokrewieństwie, czułości i trosce, ale, choć te pojęcia przywołują humanistyczne wartości, poetka omija tradycyjny humanizm, który często bywał faryzejski w swoim dbaniu o innych i docenianiu tego, co poza-ludzkie. Miłobędzka zwraca naszą uwagę ku temu, co roślinne, zwierzęce, czyli ku życiu występującemu pod różnymi postaciami. Komentowano tę twórczość w kontekście macierzyństwa i sądzę, że to bardzo istotna kategoria. Wpisane w tę poezję mówienie życiu: tak! – mimo świadomości horroru istnienia, zwłaszcza w biologicznym sensie – wydaje mi się najistotniejszym doświadczeniem wyniesionym z lektury wierszy Miłobędzkiej.