Świat zewnętrzny był twardy, bezlitosny dla słabeuszy, prawie nigdy nie dotrzymywał obietnic, tak więc miłość była jedyną rzeczą, w którą ewentualnie można było jeszcze wierzyć.
Michel Houellebecq, Serotonina
Houellebecq jest często kojarzony z mizoginią i „rozpasaną erotycznie” wizją współczesnego świata. Czy słusznie? Jego Cząstki elementarne oparte na losach dwóch braci ze złamanym życiem można czytać jako gorzką krytykę tendencji ekonomicznych i seksualnych, które pojawiły się w II poł. XX w. Z jednej strony mieliśmy do czynienia z dążeniem do uwolnienia się od tradycyjnego modelu związku, afirmacją seksualnej przyjemności i nagości u obu płci, ale i upodmiotowieniem pracowników. Z drugiej z zaostrzającą się konkurencją: zarówno w świecie hard porno, jak i na rynkach giełdowych. Na poziomie jednostki te tendencje doprowadziły według Houellebecqa do alienacji i niemożności ludzkiego spełnienia. Odważny język i przerysowane seksualne opisy w jego powieściach (Platforma, poświęcona prawie w całości seksturystyce, jest tu najlepszym przykładem) mogą stanowić zarówno kalkę, jak i obnażenie obrazów seksu w kulturze masowej, a przerażająco samotni bohaterowie uosobienie aktualnej kondycji człowieka.
W tym roku Houellebecq daje nam swoją kolejną książkę – Serotoninę, w której obok politycznych wątków krytycznych dokonuje rozrachunku z mitem romantycznej miłości i kompulsywnej, spornografizowanej fascynacji młodością i pięknem (z bezpośrednim odwołaniem do Marcela Prousta i Tomasza Manna). Houellebecqa można czytać na wiele sposobów, ale z perspektywy seksuologicznej zaskakiwać może fakt, że jest to przejmująca powieść o umieraniu z braku poczucia sensu, z braku miłości.
46-letni Florent-Claude, bohater Serotoniny, cierpi na depresję kliniczną, a właściwie, jak diagnozuje jego lekarz, „umiera ze smutku”. Sam mówi o sobie, że próbował się zbliżyć do niektórych ludzi (do kobiet). Jednakże bez możności / umiejętności konkretyzacji bliskości (jak to sam nazywa) i bez miejsca na ziemi (domu, w którym jest drogi mu człowiek) nie widzi żadnego powodu, żeby dalej żyć. To, że wciąż egzystuje, zawdzięcza tabletkom Captorix, przyjmowanym w dużych dawkach, które sprzyjają uwalnianiu serotoniny (jednego z najważniejszych neuroprzekaźników w mózgu, odpowiedzialnego za procesy zasypiania, kontrolę nastroju i samopoczucia, wpływającego na potrzeby seksualne i apetyt). Tym razem, w przeciwieństwie do bohaterów znanych z poprzednich powieści, Florent-Claude na skutek przyjmowania leku zostaje pozbawiony pożądania i „sprawności seksualnej” (nie ma erekcji) – jest symbolicznie wykastrowany. Chemiczne zabijanie smutku umożliwia mu funkcjonowanie na poziomie zaspokajania podstawowych potrzeb, przemieszczania się z miejsca na miejsce i dokonywania retrospektywy dotychczasowego życia. Bohater przywołuje momenty, w których „po raz kolejny zabrakło mu słów”, gdy biernie poddawał się zdarzeniom i tylko czekał, „aż zamkną się drzwi”. Lęk i niemożność odpowiedniego wypowiedzenia się pozbawiają go sprawczości i izolują. Pozostaje sam z wyobrażeniem, jak symbolicznie otwiera drzwi i tam zanurza się „w rozświetloną przestrzeń nie do opowiedzenia”.