Te wszystkie rewelacje nie pochodzą z jakiegoś religijnego tabloidu, ale z Sumy Teologicznej św. Tomasza – doktora Kościoła i jednego z największych myślicieli Europy. Czujemy zainteresowanie, rozbawienie, ale też spore zażenowanie. Jakby nie tylko ciekawość genialnego teologa została ośmieszona, ale jego myślenie o sprawach ostatecznych ma posmak czegoś grzesznego. Pamiętamy, że Święty Augustyn do końca nie żartował odpowiadając na ciekawskie pytanie: co robił Bóg przed stworzeniem świata? Przygotowywał piekło dla stawiających podobne pytania. Wielu teologów ulegało niezdrowej ciekawości świata, zamiast zgodnie z zaleceniami Augustyna poznawać jedynie Boga i duszę. Dziś jesteśmy znacznie mądrzejsi i pamiętamy o słowach Chrystusa „oko nie widziało a ucho nie słyszało o tym co przygotował Bóg w niebie”. Może kiedyś, gdy niebo było nad chmurami, a diabły wychodziły ze szczelin w ziemi, naturalne było opisywanie scenografii piekła czy nieba. W naszych czasach teologia opisuje zbawienie i potępienie jako przyjęcie albo odrzucenie miłości Boga i wystrzega się mówienia o szczegółach.
Trudno odmówić racji potępieniu ciekawości w sprawach ostatecznych, lecz pozostają duże wątpliwości.
Trudno mi uwierzyć, że dopiero w naszych czasach dokonał się tak radykalny postęp w wierze i poglądach chrześcijan, który sprawił że wiemy jak należy w sposób właściwy mówić o niebie i piekle. Trochę mi nieswojo z tym poczuciem wyższości, z jakim współcześni wyśmiewają, a nawet uznają za grzeszne, opisy piekła i nieba Dantego, św. Tomasza czy wielu mistyków.
Po drugie, ciekawość nie wydaje się grzeszna sama w sobie. Czy nie jest Bożym darem? Była motorem poznawania wielu niezwykłych tajemnic świata i człowieka. To przecież ciekawość wyzwalała ludzkość z naiwnych wizji świata, w których niebo znajdowało się ponad chmurami, a piekło we wnętrzu ziemi! A może ciekawość jest dobra i cenna w poznawaniu tego, co mniej istotne, ale staje się grzeszna, gdy dotyka spraw fundamentalnych? Może przed bramą wieczności trzeba się zatrzymać i porzucić teorie i obrazy? W takim ujęciu grzechem ciekawości jest płochość – rozum bawi się sprawami ostatecznymi bada scenografię nieba i piekła, zamiast wszystkie siły ducha skierować na sprawę jedynie ważną – wybór między zbawieniem a potępieniem.
Po co nam wyobrażenia nieba i piekła?
Obrazy nieba i piekła są odwiecznym elementem kultury europejskiej i mają ogromny wpływ na wyobraźnię i myślenie ludzi. Podlegają jedynie zmianom ewolucyjnym i nie sposób ich wykorzenić natychmiast. Kiedyś Gagarin obwieścił, że nie ma Boga w przestrzeni kosmicznej, ale ten dowód nie zniszczył nieba w naszej wyobraźni. Podobny skutek mogą mieć abstrakcyjne teorie współczesnych teologów. Obrazy przetrwają, jednak zachowując zasadę, że im więcej abstrakcji u teologów tym bardziej prymitywne i ziemskie stają się potoczne wyobrażenia nieba i piekła. Gdy współczesny teolog wysiłkiem woli pozbywa się konkretnych wyobrażeń, to one powracają w karykaturze w filmach i reklamach. Niebo jest to leniwe popołudnie na piaszczystej plaży na Antylach, ze słońcem, lazurowym morzem, dobrym alkoholem i piękną kobietą w tle. Głupi i naiwny obraz! Pewnie tak, ale jakże mocno kształtuje ludzkie pragnienia. Nie wyplenimy z ludzi ciekawości tego, co będzie w niebie i piekle. A potępienie ciekawości tylko ją zaostrza. Czy zatem mamy powracać do dawnych, pobożnych wyobrażeń i przeciwstawiać niebo „biznesmena na urlopie” niebu „pobożnego mnicha”, w którym ludzie w bieli śpiewają gregoriańskie chorały?