W drugiej księdze Wyznań Augustyn wspomina, jak w młodości ukradł z kolegami gruszki z ogrodu sąsiada, przywłaszczając sobie owoce nie dla ich smaku (chłopcy rzucili je później świniom), lecz dla przyjemności płynącej z popełnienia czynu zakazanego. Zastanawia się: co skłoniło go „do tak bezinteresownego zła. Jak to się stało, że do zła skusiło mnie samo tylko zło”, dlaczego dążył „nie przez hańbę ku czemuś, lecz ku samej hańbie tylko” i dlaczego „wstydzimy się nie być bezwstydni”[1].
W minionym czasie, o którym opowiadają Wyznania, kradzież napełnia serce młodego Augustyna wstydem. Chłopięce serce jednak (we wspomnieniach dojrzałego mężczyzny) pragnie właśnie owego wstydu. A świadomość, że serce chce poznać wstyd, nie zawstydza (nie temperuje) serca – przeciwnie: uzmysłowienie sobie haniebności własnego pragnienia zadowala chęć doznania wstydu i zarazem wzmacnia jego poczucie. Poczucie to zaś dostarcza zadowolenia, a jednocześnie jawi się w badaniu własnego wnętrza (jeśli się jawi) jako źródło dalszego wstydu – i tak bez końca.
„Na polach (…) pamięci, w pieczarach jej niezliczonych i przepaściach” (X 17, s. 296) trwa w dojrzałym mężczyźnie wstyd. „Nie do rozplątania jest ten węzeł – tak zawikłany, tak splątany, a przy tym tak wstrętny, że wolałbym już o nim nie myśleć” (II 10, s. 66). Augustyn jest naprawdę w trudnej sytuacji. Chciałby wiedzieć, co wywołało gmatwaninę zapamiętanego wstydu, co jest jej powodem, lecz gmatwanina nie ma granic, a badanie własnego wnętrza potrzebne, aby dotrzeć do jej początków, wymaga przebycia nieskończonej liczby etapów. Jeśli jednak Augustyn nie zmierzy się z przyczyną, z której wyniknął jego haniebny czyn, nie zazna spokoju w swoim wnętrzu.
Wyznanie jest jednym z elementów sekwencji: przewinienie, spowiedź, skrucha i rozgrzeszenie. Rozgrzeszenie oznacza koniec zdarzenia, zamknięcie pewnego rozdziału, wyzwolenie spod presji pamięci. W tym sensie jest nieodzownym celem każdej spowiedzi – sakramentalnej i świeckiej. Przewinienie natomiast nie ma pierwszorzędnej wagi. W opowieści Augustyna przewinieniem jest kradzież gruszek, lecz wyznania wymaga coś, co kryje się za tą kradzieżą: prawda o samym sobie, jeszcze Augustynowi nieznana. Opowieść o gruszkach jest więc wyznaniem podwójnym, Augustyn bowiem wyznaje coś, o czym wie (czyn), oraz coś, o czym nie wie: „Wyznam, co o sobie wiem, jak też wyznam, czego o sobie nie wiem. (…) Czego zaś nie wiem, to tak długo będzie mi nieznane, aż moje ciemności staną się przed Twoim obliczem jak południe” (X 5, s. 280). Prawda o samym sobie, która zakończy poszukiwania wewnętrznej przyczyny tego, co nie w porządku – twierdzi Augustyn – pozostanie niedostępna do introspekcji.
Śledzę tu losy kilku świeckich spowiedzi, fikcyjnych i autobiograficznych, których autorzy zmagają się z pytaniem lub uchylają się od pytania, jak nie oszukując siebie, poznać prawdę o sobie i jak doprowadzić wyznanie do końca będącego świeckim odpowiednikiem rozgrzeszenia (jakkolwiek autorzy je rozumieją). Przenosząc pojęcie spowiedź z kontekstu religijnego do świeckiego, nie unikniemy terminologicznej nieścisłości. Możemy jednak wyznaczyć typ literatury autobiograficznej, który nazwiemy wyznaniem, odmienny od pamiętnika oraz apologii, a charakteryzujący się zasadniczym dążeniem do przekazania istotnej prawdy o sobie[2]. Pisarstwem tego typu parał się od czasu do czasu Montaigne[3], lecz przede wszystkim ukształtowały je Wyznania Rousseau. Fikcyjnej spowiedzi próbował już Defoe w zmyślonych wyznaniach takich grzesznic jak Moll Flanders i Roksana. W czasach współczesnych beletrystyka konfesyjna stała się podgatunkiem powieści, w którym na pierwszy plan wysuwają się zagadnienia prawdomówności i samopoznania, oszustwa i samooszukiwania się[4]. Dwa spośród omawianych przeze mnie utworów: Notatki z podziemia Dostojewskiego i Sonata Kreutzerowska Tołstoja, niewątpliwie należą do beletrystyki konfesyjnej, w przeważającej mierze bowiem są reprezentacją wyznania niegodziwych czynów popełnionych przez ich narratorów. Niezbędne wyjaśnienie Hipolita Tierientiewa w Idiocie to przedśmiertna apologia, w której bohater podejmuje kwestie prawdy i samowiedzy typowe dla spowiedzi. Wyznanie Stawrogina w Biesach natomiast dotyczy problemu nieporuszanego od czasów Montaigne’a: czy świecka spowiedź, która znajduje słuchacza lub słuchaczy – fikcyjnych bądź rzeczywistych – a nie znajduje spowiednika upoważnionego do rozgrzeszenia, może doprowadzić do owego zamknięcia rozdziału będącego celem wyznania?[5]