– Dlaczego Pan sądzi, że tamto pomijamy? – spytałam, ale odpowiedź nie padła.
Im dłużej żyję, tym bardziej jestem przekonana, że nie wszystko w życiu trzeba nazwać.
Potrzebę czy raczej powinność starania się, by pamiętać o ofiarach zagłady – najpierw Żydów – poczułam wcześniej, zanim zdałam sobie sprawę, że trzeba to zobowiązanie tłumaczyć innym.
Jednak wkrótce okazało się, że to konieczne. Napisałam, że w inicjatywach upamiętniania wyraża się sprzeciw wobec intencji sprawców, organizatorów śmierci, dążących do tego, by ich ofiary znikły. Wszelkie ślady ich życia chcą zatrzeć, ukryć, zafałszować.
Szczególnym aspektem zbrodni jest kłamstwo na temat ofiar, okoliczności ich śmierci, w tym jej sprawców. Takie kłamstwo czyni wiele zła, tym więcej, im dłużej trwa. Jedną z postaci tego zła jest krzywda dodatkowo dotykająca bliskich, rodziny ofiar, nawet późnych potomków. Przez kłamstwo i milczenie ich przodkowie na nowo giną.
Dwa dramatyczne przykłady: Katyń i inne zbrodnie na Polakach na wschodzie. Tu poznanie prawdy już zaczyna przynosić dobre skutki, jakąś ulgę, odblokowanie żałoby i przeżycia sieroctwa. Rodziny Katyńskie otacza współczucie.
A teraz Jedwabne. Wciąż nie do końca przyjęta i wyznana tragiczna prawda o bezpośredniej winie Polaków wobec Żydów z tego miasteczka i okolic. Upamiętnienie zaistniało, stanął pomnik, ale napis na nim wciąż wymijający. Wciąż powtarzany jest wykręt, że inny być nie może. Skoro tak, to rany się nie goją. To popielisko wciąż się tli pod spodem. Czuję to, ile razy tam jestem. Żadna książka nie zastąpi wyznania prawdy na tablicy pomnika.
Rosja w małym stopniu wie o tym, ale potrzebny jest jej cmentarz katyński, w pełni jawny w swej istocie, nazwany zgodnie z tym, czym jest. Jeśli zgadzasz się z tym zdaniem, czytając je uważnie, to zastanów się nad tym, co robisz, aby Polska miała potrzebny jej pomnik, upamiętnienie Żydów zamordowanych w Jedwabnem przez Polaków niegodnych być Polakami. Nie wiem, kogo i jak takie spóźnione wyznanie prawdy może wyzwolić, ale uważam je za konieczne. Jak cmentarz katyński.
Bezbronni z braku zaufania
Ofiara szantażu to ofiara do kwadratu. Człowiek poddany szantażowi wybiera między dwoma nieszczęściami. Które z tych nieszczęść uzna za bardziej nie do zniesienia?
Cios spadnie tak czy owak – gdy ulegnie szantażyście i gdy się mu sprzeciwi.
Szantażowany może ulec naciskowi, chcąc chronić kogoś, za kogo czuje się odpowiedzialny. Uważam, że nie powinniśmy dziś sądzić tych, co kiedyś ulegli. W tych sprawach odpowiedzialni i winni są szantażyści, nie ich ofiary.
Szantażystów sprzed lat należy dalej ścigać, piętnować, jeśli to możliwe – karać, a zwłaszcza odbierać im szanse uprawiania tego procederu.
Szantażyści są wciąż niebezpieczni. Mogą szkodzić w każdym ustroju, jak pedofile.
Odpowiedzialność za zło wynikające z szantażu obciąża ludzi stosujących tę technikę wymuszania – czy to zeznań, czy pieniędzy lub protekcji. Ale jednak nie tylko ich.