fbpx
Tomasz Ponikło kwiecień 2008

Apostolstwo obecności

Znaczenia środowisk takich jak „Więź” nie mierzy się liczbą sprzedanych egzemplarzy wydawanego miesięcznika. Kluczem jest obecność w debacie publicznej, kształtowanie i inicjowanie jej tematów. Formuła pisma dziś już nie wystarcza. Dlatego na jej bazie – w 50. rocznicę ukazania się pierwszego zeszytu „Więzi” (luty 1958) – redakcja zainicjowała pierwszy w Polsce chrześcijański think tank.

Artykuł z numeru

Dzieci Boże z probówki. Chrześcijanie wobec in vitro

Mimo poważnych problemów finansowych, o których w ubiegłym roku „Więź” poinformowała swoich czytelników i przyjaciół, Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny pisma, deklaruje: – Nie zwijamy żagli! Przeciwnie: ,,Więź” powiększa swą flotę. W niezagospodarowaną dotąd przestrzeń życia społecznego wejdzie bowiem Laboratorium „Więzi” – Instytut Badań Społecznych i Dialogu.

Mamy nadzieję – mówi Nosowski – że jasno i konkretnie zaznaczy się tam przede wszystkim obecność samych chrześcijan. Z naszej strony ta nadzieja jest, oczywiście, wyrazem zaufania. Ale także mocnym zobowiązaniem – zarówno wobec naszych warszawskich przyjaciół, jak i wobec nas samych: historia i cele nieustannie wiążą nas ze sobą (no właśnie: istnieje między nami nie co innego jak „więź”), więc bądźmy gotowi do współpracy.

Przedsięwzięcia takiego typu jak wydawanie miesięcznika o charakterze społeczno-kulturalnym, w dodatku redagowanego w duchu chrześcijańskim, niejako z definicji są deficytowe. Nawet w Niemczech – gdzie debata intelektualna ma dłuższą, bogatszą i bardziej żywą tradycję niż u nas – zaprzyjaźniony z „Więzią” jej odpowiednik, „Herder Korrespondenz”, utrzymuje nakład sześciu tysięcy egzemplarzy (dwa razy wyższy niż ma warszawski miesięcznik). Ale o sam nakład nie warto ślepo walczyć, zapewnia Nosowski. To kwestia drugorzędna. Miesięcznik nigdy nie będzie dochodowy. I nie musi być. Jego rola jest inna: obecność w życiu publicznym. A tego „Więzi” nie można odmówić.

Ponieważ jedną z cech charakterystycznych tego środowiska jest otwartość – wiąże się ona także z nowymi formami działania. I czas, i kłopoty finansowe skłoniły „Więź” do odświeżenia taktyki. Bo pojawiły się kolejne wyzwania. Przyszła więc pora na pierwszy w Polsce chrześcijański think tank. Nie ma w polszczyźnie dobrego odpowiednika dla tego terminu: fabryka idei, kuźnia myśli? Taki ośrodek, jak wiadomo, działa projektowo. I ta metoda stanowi klucz: można znaleźć sponsora na konkretny projekt, ale na długofalowe wspieranie deficytowego pisma o niskim nakładzie? Nawet jeśli to jest licząca już pół wieku opiniotwórcza „Więź”…

 

Bóg, człowiek i socjalizm

Październik ’56 przyniósł w Polsce wiele zmian. I sporo złudzeń. To w tamtym czasie powstają Kluby Inteligencji Katolickiej, znowu ukazuje się miesięcznik ,,Znak”, po latach przerwy zostaje wznowiony „Tygodnik Powszechny”, którego redaktorzy uruchamiają również wydawnictwo – ZNAK. Środowisko skupione wokół ,,Tygodnika” i KIK-ów decyduje się nawet na własną reprezentację w parlamencie: Koło Poselskie Znak (m.in. ze Stanisławem Stommą i Jerzym Zawieyskim).

Na fali entuzjazmu Tadeusz Mazowiecki i Janusz Zabłocki – związani z PAX-em, ale już po poważnym konflikcie z tym ugrupowaniem, określani więc jako „frondyści” – zaczynają myśleć o czymś zupełnie nowym. Uruchamiają więc pismo. Ten pierwszy zostaje jego redaktorem naczelnym, drugi zajmuje się zapleczem organizacyjno-finansowym. Zabłocki, powielając metodę Bolesława Piaseckiego, szefa PAX-u, zakłada spółkę „Libella” (produkcja artykułów chemicznych domowego użytku), z której dochód ma być przeznaczany między innymi na utrzymanie „Więzi”, bo taki tytuł nosi nowy miesięcznik. Stefan Kisielewski śmieje się, że ta nazwa kojarzy mu się z… więziennictwem. Wówczas, po roku 1956, ten żart mógł być nie tylko grą słów, ale też pozytywną oceną działalności redakcji. Wiadomo przecież, kto w latach 50. siedział w Polsce w więzieniach.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się