*
Marzec i kwiecień. Miesiące rocznic, które nie przestają być ważne, choć ich treść jakby przesuwa się z miejsca na miejsce nieco inne, uwyraźnia się, choć jednocześnie traci żywszą dawniej naoczność. Różnie obchodzą nas rozmaite kolejno nagłaśniane rocznice. Wybieramy coś do obejrzenia i zbadania właśnie teraz, podczas gdy odkładamy do lamusa inne pamiętne wydarzenia, przy czym w lamusie brak już miejsca; stosy coraz wyżej się piętrzą, strych zapchany, piwnice pełne po sklepienie.
Jest problem nadmiaru rocznic, dni i czasów, gdy wypada coś wydobyć, odkurzyć, opisać, wylansować, nie mówiąc o „złożeniu hołdu”.
*
Wypada?… Nie, tym się już nie kieruję. W obchodzeniu rocznic jest dla mnie coś z powinności, ale nie wobec oficjalnego porządku. Rocznicy muszą potrzebować, wręcz żądać, przede wszystkim umarli, przede wszystkim ci z nich, którzy nie do końca odeszli, wciąż niepokojący pamięć. Niepogrzebani, a także ci, których szczątki są nie tam, gdzie miały spocząć. Albo z innego powodu pamięć o nich jest niepokojąca, czy też przeciwnie – unosi nas, pociesza, upewnia.
*
Pierwowzór rocznic. Nieczęsto tak o tym myślimy, ale to przecież Pesach, Pascha. Chrześcijańska Wielkanoc wyrosła bezpośrednio na żydowskim wspominaniu ratunku, którego udzielił Haszem. To jest wspominanie wspominań – radosne, ale i dramatyczne, łączące pamięć śmierci z pamięcią o życiu ocalonym, które mamy z tego źródła. Źródła, o którym zapomniawszy, nie bylibyśmy już sobą.
Wspominanie paschalne zawieszone jest na kosmicznej wskazówce – wiosennej pełni księżyca, która przypada w marcu lub kwietniu.
Są rocznice z dokładnie wyznaczoną przez historię stałą kalendarzową datą – jak rocznica śmierci czy urodzin albo innych wydarzeń mających znany, określony początek lub finał. Z drugiej strony marzec cały jest rocznicą „Marca” (który trwał znacznie dłużej), a sierpień – „Sierpniem”. Rocznica Katynia, której w tym roku poświęcono dzień 13 kwietnia, jest raczej umowna. Rocznica wybuchu Powstania w Getcie to w kalendarzu 18 kwietnia albo co roku powracające Święto Pesach, z którym się to wydarzenie wiąże.
*
Umowność dat to nie to samo co umowność rocznic jako takich. Umawiamy się w kwestii daty, może i nazwy święta, utrwalają się i zanikają zwyczaje decydujące, że dla upamiętnienia trzeba uczynić to lub tamto: złożyć kwiaty w tym czy innym miejscu, zapalić znicze albo świece w oknach, wziąć udział w nabożeństwie albo koncercie. Im żywsza rocznica, tym więcej sposobów upamiętnienia.
Obok rocznic wspólnych, publicznych są oczywiście ważne rocznice prywatne, rodzinne, też tworzące tradycję wzbogacającą życie, spajającą razem tych, których łączy. Wprowadza się w tę wspólnotę nowe, dalsze osoby, dorastające dzieci, pozyskanych przyjaciół.
Analogia ze świętem Pesach wskazuje, że w obchodzeniu rocznic jest coś poza umownością. Coś – bardzo wiele! To, co w ten sposób wspólnie wspominamy, musi być wielką, poważną sprawą, ściśle zrośniętą z naszą tożsamością. Od niepamiętnych czasów jest to pamiętne albo na przykład od lat trzech stało się konstytutywne. Tak na przykład nasza rodzina obchodzi jeszcze stosunkowo niedawną rocznicę śmierci kochanej przez wszystkich matki, babci, prababci. Co roku gromadzi się w kościele, a potem na radosnym kinderbalu całe, coraz liczniejsze plemię jej potomków. Dzieje się tak na jej życzenie – była taka, iż wiedziała, że będzie nam z tym dobrze.