Jednak tak naprawdę dopiero teraz, dzięki tej publikacji, świat poznał szczegóły drogi, jaką Matka Teresa przebyła w ciemnościach trwającej niemal pół wieku nocy wiary. Czytając dziś te miejscami szokująco szczere zdania (,,Czuję w duszy […] straszliwy ból z powodu utraty – Boga, który mnie nie chce – Boga, który nie jest Bogiem – Boga, który naprawdę nie istnieje”, s. 263), wiemy już, że wyszły spod pióra Błogosławionej – heroiczność jej cnót potwierdził swym autorytetem Kościół. I dlatego są to zdania bezcenne. Stanowią łyk źródlanej wody orzeźwiający wszystkich, którzy czują się zemdleni cukierkowym stereotypem ,,świętości”.
Ta książka ma właściwie dwóch autorów: obszerne cytaty z listów i innych pism Matki Teresy zostały wplecione w tok narracji, jaką prowadzi o. Brian Kolodiejchuk – misjonarz Miłości, postulator procesu beatyfikacyjnego, dyrektor The Mother Teresa Center. W pierwszej chwili czytelnik może poczuć się zawiedziony, więcej bowiem dostaje biografii niż autobiografii. A jednak jest to komentarz umiejętny, rysujący kontekst, a jednocześnie dostatecznie transparentny, abyśmy sami mogli wyciągać wnioski.
Urodzona w 1910 roku w Skopje, Gonxha Agnes Bojaxhiu w wieku osiemnastu lat wstąpiła do Instytutu Najświętszej Maryi Panny, nieklauzurowego zakonu loretanek. Niemal natychmiast wysłano ją na misje do Bengalu, gdzie podjęła obowiązki nauczycielki (a później dyrektorki) w prowadzonej przez zakon szkole dla dziewcząt w Kalkucie. Spędziwszy osiemnaście lat w zgromadzeniu, które stało się źródłem jej poczucia bezpieczeństwa, w 1946 roku odkryła zupełnie nowe powołanie. W wieku 36 lat zaryzykowała wszystko, co już osiągnęła, i złożyła prośbę o pozwolenie na wystąpienie z Instytutu, by założyć zgromadzenie nieporównywalne z żadnym z dotychczas istniejących. 21 grudnia 1948 roku po raz pierwszy wyruszyła do slumsów Kalkuty jako misjonarka Miłości.
Tego dnia otwiera się nowy rozdział jej życia. Ze szkoły dla dziewcząt z dobrych (w większości) domów trafia między obdarte i głodne dzieci ulicy, między umierających w rynsztokach, zjadanych żywcem przez robaki, chorych na trąd, brudnych, odrażająco śmierdzących żebraków. Pielęgnuje ich; jeśli zdoła wyżebrać – daje im lekarstwa i żywność; umierającym na ulicach pomaga godnie odejść. Jej głównym celem jest zanieść Chrystusa do ,,nor” biedaków. Nie poprzez kazania i nauki, ale czyniąc Jego miłość wśród ludzi. Sama wiedzie życie w absolutnym ubóstwie, ,,jak Hinduska”, nie posiadając na własność niczego poza zakonnym strojem: białym sari z trzema niebieskimi paskami na brzegu. Mimo iż mogłoby się to wydawać niemożliwe, znajduje postulantki pragnące naśladować jej sposób życia. W czerwcu 1950 roku nowa wspólnota liczy dwanaście osób. Od 1959 roku wspólnoty misjonarek Miłości zaczynają powstawać także poza Kalkutą, a po roku 1965 – także poza Indiami.