Gdy z dumnej wieży tej stolicy
Duch Śmierci patrzy bladolicy.
Edgar Allan Poe, Miasto w Morzu
Nowy pontifex w ogóle zdaje się być obcym elementem w łonie Kościoła i pozostawać w sprzecznosci z „duchem czasu“. Wszędzie chrześcjanie dają się porwać euforii wojny. Monarchia Habsburgów z arcykatolickim cesarzem Franciszkiem Józefem wypowiedziała wojnę Serbii. Niemiecka armia ewangelickiego Wilhelma II przewala się przez katolicką Belgię, nie oszczędzając ludności cywilnej i miast. W płomieniach staje nawet kolebka humanizmu europejskiego – najstarszy we Flandrii katolicki uniwersytet w Lowanium (Leuwen). Z koleii prawosławne imperium carów zajmuje niemieckie Prusy Wschodnie. Zsekularyzowana Francja powstrzymuje teutońską nawałnicę w Wogezach. Ale bretońscy katoliccy rekruci – Bretonia jest obok Alzacji najbardziej katolickim departamentem Francji – płacą za to wysoki trybut krwi, gdyż słabo rozumieją oficjalny język francuski. Na Bliskim Wschodzie, w Syrii i Libanie, Turcy Osmańscy rozprawiają się z tamtejszymi chrześcjanami. Wszędzie monarchowie „z bożej łaski“ i rządzący politycy wysyłają swoich podwładnych w ramiona śmierci. Przekonani o słuszności „swojej sprawy” i krótkim czasie trwania wojny. „Nim w jesieni spadną liście, wrócicie do domow”, oświadcza w Berlinie do udjących się na wojnę ochotników cesarz Wilhelm. Duchowni błogosławią maszerujące na front oddziały, świecą karabiny, armaty i polowe ołtarze. W kościołach rozbrzmiewają modły o zwycięstwo własnego oręża: Wieże kościelne kołyszą się od marsjańskiego bicia w dzwony. Dwie trzecie katolików świata jest uwikłanych w globlany konflikt: 124 miliony po stronie Ententy, 64 po stronie państw centralnych.
Jedynie z Watykanu rozlega się głos, wzywający do zaprzestania w cywilizowanym świecie krwawej młócki. Dwa miesiące po objęciu urzędu i trzy po wybuchu wojny Benedykt XV ogłasza encyklikę, w której wzywa do zakończenia wojny i potępia tępy nacjonalizm. 22 stycznia 1915 roku deklaruje neutralność Watykanu wobec obydwu stron zbrojnego konfliktu.
Kotłująca się w mieszance narodowych nacjonalizmów wojna postawiła kościół katolicki przed nie lada dylematem – wyborem lojalności albo wobec stojących po obydwu walczących stronach katolików albo wobec ich duchownego zwierzchnika. Kościół katolicki gordyjskiego węzła nie przeciął i zareagował dychotomicznie. Z jednej strony stojący na straży jedności kościelnej papież do końca opowiadał się przeciwko wojnie, z drugiej poszczególne kościoły narodowe identyfikowały się niezłomnie ze swoja narodową nacją, biorącą udział w morderczych zapasach. To tłumaczy też, dlaczego w warszawskiej w katedrze w sierpniu 1914 roku rozbrzmiewało, mniej lub bardziej szczerze, Te Deum za rosyjskiego cara, podczas gdy arcybiskup pruskiego Poznania, Likowski, zapewniał Wilhelma II o lojalności katolickich Polaków wobec niemieckiego cesarza.