fbpx
Aleksander Hall czerwiec 2009

Przed wyborami do europarlamentu

Dopiero co wystartowała kampania przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, a można odnieść wrażenie, że znamy już jej przebieg i atmosferę, w jakiej będzie się ona odbywać.

Artykuł z numeru

Śmierć i medycyna

Dominować w niej będzie starcie PO i PiS-u, lecz prawdziwą stawką owego starcia nie jest przekonanie Polaków do jakiegoś określonego kształtu integracji europejskiej ani nawet liczba deputowanych, których ugrupowaniom tym uda się wprowadzić do europarlamentu. Najważniejszą stawką czerwcowych wyborów są bowiem wpływy na polskiej scenie politycznej i sprawdzian wyborczego poparcia dla partii przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.

Nic, niestety, nie wskazuje na to, by konfrontacja dwóch największych ugrupowań przebiegała w sposób godny, przyczyniający się do podniesienia poziomu kultury politycznej w naszym kraju. Reklamy telewizyjne PiS-u najwyraźniej mają wywołać jak najgorsze uczucia w stosunku do Platformy Obywatelskiej, przedstawianej jako ugrupowanie cynicznych geszefciarzy, na dodatek trwoniących dorobek polskiej polityki zagranicznej wypracowany w okresie świetlanych rządów Prawa i Sprawiedliwości (gwoli prawdy historycznej należałoby wspomnieć o udziale w nich Samoobrony i LPR). Ze strony Platformy na pierwszą linię propagandowej walki zdecydowanie wysuwa się Janusz Palikot, który – co prawda – sam nigdzie nie kandyduje, ale powraca do prób moralnej i obyczajowej dyskredytacji braci Kaczyńskich. I robi to w jak najgorszym stylu. Jest dla mnie oczywiste, że dzieje się to za pełnym przyzwoleniem najwyższych władz PO. Taki jest początek tej kampanii. Co więc będzie działo się dalej, jeśli tak wygląda „rozgrzewka” do prawdziwej batalii? Nad zaistniałą sytuacją wylewa krokodyle łzy poseł Jacek Kurski, sam wybierający się do Parlamentu Europejskiego (pomimo że uważa tę instytucję za „nudziarstwo”). W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” poseł PiS-u stwierdza: „mam dosyć bijatyki” (a słowa te zostały przez redakcję wybite w tytule rozmowy). I kto to mówi? Człowiek, który ma chyba największe „zasługi” w zaprowadzaniu  standardów panujących obecnie w polskiej polityce! Doszliśmy do sytuacji, w której właściwie nic już nie powinno zaskakiwać. Ani żaden pokaz chamstwa, ani żadna demonstracja cynizmu.

Odnoszę wrażenie, że duża (coraz większa) część opinii publicznej jest tymi zjawiskami zmęczona i zniesmaczona. Być może taka jest przyczyna rosnących notowań SLD, który przecież wcale nie uatrakcyjnił swojego programu ani wizerunku. Być może jednak ma on dla pewnej grupy obywateli tę zaletę, że nie jest Platformą, a zwłaszcza: że nie jest PiS-em. Niemniej główna scena pozostaje zajęta przez dwóch najważniejszych aktorów. Wydaje mi się, że Platformie Obywatelskiej odpowiada sytuacja, w której jej głównym rywalem jest taki PiS, z jakim obecnie mamy do czynienia. Zwalnia ją to bowiem od potrzeby pracy nad sobą, od obowiązku proponowania społeczeństwu i własnym członkom poważnych debat. W obecnych warunkach może dalej pełnić rolę anty-PiS-u. I to wystarcza. Coraz częściej słyszę krytyczne sądy o Platformie Obywatelskiej, ale najczęściej kończą się one konkluzją: nie ma alternatywy, jeśli nie PO, to PiS, a tego nie chcemy.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się