Autorowi należą się też słowa wdzięczności za atrakcyjny, klarowny styl wypowiedzi, co we współczesnych publikacjach o sztuce nie zdarza się wcale często. I za to, co znalazło się niejako między wierszami tej książki, a co jest subtelnym rozliczeniem z własnych przemyśleń, wątpliwości i źródeł inspiracji. Karol Berger mówi bowiem o sztuce jako o czymś bliskim, osobiście znaczącym, co odgrywało i odgrywa dla niego rolę nieporównywalną z niczym innym, czego obecność (lub nieobecność) współkształtowała dokonywane przez niego życiowe wybory. Potęga smaku narodziła się z tych głęboko intymnych powodów, ale też z dokładnej znajomości dziejów estetyki, ze stowarzyszenia wiedzy teoretycznej i doświadczenia głębokiego, dialogicznego spotkania ze sztuką.
Narzucające się od razu uznanie, a nawet podziw dla autora Potęgi smaku nie usuwają wątpliwości i prowokują do dyskusji.
Główna intencja Karola Bergera jest następująca – znaleźć taki punkt wyjścia, który nie wikłałby go – przynajmniej nie od razu – w niekończące się spory o status dzieła sztuki: o to, czy możemy nim nazwać płótno pokryte barwnymi plamami układającymi się w wygląd fasady katedry w Rouen, ale i górę usypaną z pudełeczek opatrzonych napisem „nic w środku” oraz wyświetlany laserem na galeryjnej ścianie opis instalacji lub, sięgając do przykładów z dziedziny muzyki, opery Richarda Wagnera, niemimetyczne kompozycje Arnolda Schönberga czy też zbiór rozmaitych dźwięków wydobywanych przez przypadkowe osoby z przypadkowych przedmiotów. Chciałby więc Berger ominąć „pytania esencjalne”. To, co autorowi wydaje się znacznie „ciekawsze” i co czyni tematem swej książki, to pytanie o cele sztuki – o funkcje, jakie sztuka pełni, a nawet jakie pełnić powinna, by mieć znaczenie dla współczesnego człowieka. Zadaniu odkrycia nadrzędnego telos sztuki podporządkowany zostaje cały wywód, a ponieważ pytanie o telos, cel, wiąże się z pytaniem o sens, wolno powiedzieć, że książka Bergera poszukuje sensu sztuki. Rozpoczyna więc autor od rozważań nad naturą poszczególnych dzieł sztuki, bada ich zastosowania, porównuje ich oddziaływanie z rolą pełnioną przez filozofię, naukę, świadomość historyczną, wreszcie opisuje wielorakie związki, jakie powstawały pomiędzy sztuką a tzw. kwestią narodową, polityką oraz religią. Przyjrzawszy się kwestii przyjemności czerpanej z kontaktu z dziełami sztuki, autor przechodzi do przedstawienia dziejów muzyki europejskiej, za pomocą których chce potwierdzić swoją tezę: że sztuka winna dostarczać czegoś więcej niż czysto estetycznych uniesień i że rzeczywiście istniały takie dzieła, które sięgały do tego, co poza- i ponadestetyczne. Tutaj też precyzuje Karol Berger: „moja teoria sztuki ma być w zamyśle specyficznie heglowskim połączeniem filozofii i historii, esencjalizmu i historycyzmu” (s. 226). Na końcu bada środki, jakimi dysponuje sztuka, by móc zrealizować swoje dążenia; wreszcie przedstawia problem interpretacji, która – umieszczając dzieła we właściwych im kontekstach – uruchamia złożony proces rozumienia ich sensu. A jaki to sens? Na czym polega niezbędność obecności dzieł sztuki w ludzkim życiu? Pisze autor: