Czternastoletni Ayad z Baguby koło Bagdadu szedł do pracy przy generatorach prądu. Podbiegło do niego trzech mężczyzn, sprawdzili mu dowód. W rubryce dotyczącej wyznania przeczytali: chrześcijanin. Niewierny! Krzycząc „Allah jest wielki!” pobili go i poderżnęli mu gardło. W marcu 2008 roku zamordowano arcybiskupa Mosulu Paula Faraja Rahho. W atakach bombowych zniszczono czterdzieści kościołów. Na przedmieściach Bagdadu, w Dora, muzułmańscy ekstremiści ogłosili: „Przejdź na islam w ciągu 24 godzin albo spotka cię śmierć”. Palą sklepy, których właścicielami są chrześcijanie. Kobiety zmuszają do noszenia chust na głowę. Wyznawców Chrystusa oskarżają o kolaborację z szatanem, czyli Stanami Zjednoczonymi, i współudział w jego krucjatach. Od końca wojny w 2003 roku zginęło w Iraku ponad dwustu chrześcijan, a kraj opuściło około dwieście tysięcy innych. Ci, którzy zostali żyją w ciągłym zagrożeniu. Na północy kraju zaostrza się konflikt Asyryjczyków z Kurdami. Ponadto, pod koniec września 2008 przegłosowano nowe prawo wyborcze odbierające mniejszości chrześcijańskiej zagwarantowaną wcześniej pulę miejsc w lokalnych parlamentach.
W Niemczech do pomocy Asyryjczykom nawoływał arcybiskup Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego Antiochii, Julius Hanna Aydin. Wymieniał korzyści: będzie więcej wielodzietnych rodzin, a tych potrzebują Niemcy; nie ma żadnych problemów z integracją – gnębieni w krajach Bliskiego Wschodu bez trudu przywiązują się do europejskich ojczyzn. Wnoszą niepowtarzalne dziedzictwo kulturowe – jako jedyny naród na świecie mówią językiem aramejskim, językiem Jezusa Chrystusa. Najlepszym przykładem są Asyryjczycy przybyli z Turcji do Niemiec w latach 70. Arcybiskup mówi o paradoksie: kurczące się chrześcijaństwo Wschodu mogłoby na nowo rozkwitnąć na Zachodzie.
Shlemon Younan, przewodniczący Centralnego Związku Stowarzyszeń Asyryjskich w Niemczech, studzi entuzjazm arcybiskupa Aydina:
– Jeśli nie zorganizujemy się lepiej i nie stworzymy silnego lobby w Europie, zamiast integracji czeka nas pełna asymilacja. Czasem w demokracji trudniej zachować swoją tożsamość niż w warunkach dyskryminacji, bo wówczas ludzie jednoczą się przeciw wrogowi.
By zilustrować problem, Younan, będący również nauczycielem w gimnazjum, przytacza pewną historię:
– Poprosiliśmy dzieci imigrantów o określenie, kim są, oraz namalowanie obrazka, który wiązałby się z ich tożsamością. Palestyńczycy namalowali karabin z zatkniętą do lufy flagą Palestyny, Kurdowie – flagę i emblemat Partii Pracujących Kurdystanu. Turcy – flagę i podobiznę Atatürka. Asyryjczycy zostawili pustą kartkę. „Bo my nic nie mamy” – mówią. „Jak to? – pytam – A wiecie, że należycie do narodu pierwszych chrześcijan? Że macie piękną i bohaterską historię?”. Za miesiąc chłopcy znali swoje dzieje lepiej niż ja – kończy Younan.