Tym razem żadne wiążące decyzje chyba jeszcze nie zapadły. Co więcej, rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi oświadczył, że obie te sprawy (tzn. beatyfikacje Piusa XII i Jana Pawła II) są „całkowicie od siebie niezależne i każda będzie szła swoją drogą”. Gdyby jednak, rozważając rzecz całą czysto hipotetycznie, miało dojść do takiej wspólnej ceremonii, stałyby za nią – jak sądzę – poważne argumenty eklezjologiczne. Przede wszystkim pragnienie zachowania ciągłości Kościoła trwającego pośród wydarzeń historii, dla którego żaden (choćby i największy) pontyfikat ani żaden sobór nie jest „nowym początkiem” czy rewolucją. Dalej: ukłon w stronę tradycjonalistów, którzy także są częścią Kościoła. Oraz przekonanie, iż – jak na marginesie doniesień o rychłej beatyfikacji Piusa XII powiedział znawca jego pontyfikatu ks. Peter Gumpel – przyjęcie dekretu o heroiczności cnót i późniejsze ogłoszenie sługi Bożego błogosławionym nie oznacza, że „był on nieomylny we wszystkich swoich decyzjach, ani że nie istnieje w jego przypadku jakaś mała niedoskonałość”. Skoro tak, to – zdaniem urzędników kurialnych – można Piusowi XII wybaczyć milczenie na temat eksterminacji Żydów (zwłaszcza że wielu historyków podaje ważne racje na jego usprawiedliwienie), zaś Janowi Pawłowi II na przykład to, co wciąż mają mu za złe niektórzy katolicy: międzyreligijne spotkanie w Asyżu, rachunek sumienia Kościoła czy też pocałunek złożony na Koranie.
Niemniej wspólna beatyfikacja Piusa XII i Jana Pawła II byłaby, moim zdaniem, osłabieniem świadectwa tego ostatniego właśnie jako biskupa Rzymu. Piusowi XII nie sposób, oczywiście, odmówić pobożności i miłości do Kościoła, trudno jednakże mówić o nim jako o „papieżu otwartym”. Rządził on Kościołem na sposób autorytarny i hieratyczny. Miłowano go w Kościele jako Ojca Świętego. Jana Pawła II natomiast kochano także i za to, że był po prostu ojcem.
A może właśnie dlatego – ze względu na wielką miłość okazywaną papieżowi Wojtyle przez ludzi z całego świata – trzeba to jego świadectwo nieco zrelatywizować i pomniejszyć? Bo Jan Paweł II stał się dla wielu katolików (na przykład w Polsce, ale nie tylko tutaj) superświętym. Dziesiątki, setki tysięcy przychodzą do Grot Watykańskich, żeby pomodlić się na miejscu jego spoczynku, nie zauważając wcale, że tuż obok znajduje się grób Piotra, czyli Skały, na której zbudowany jest Kościół. To jednak ogromne nieporozumienie…
Wśród osób, których beatyfikacji należy się spodziewać w najbliższym czasie, jest również ks. Jerzy Popiełuszko. Ma on być beatyfikowany jako męczennik. I tak po raz kolejny rozszerzona została definicja męczeństwa. Uznano bowiem, że głoszenie prawdy i obrona praw człowieka nie jest sprawą polityczną (jak twierdzili niektórzy obrońcy wąskiego rozumienia męczeństwa), lecz konsekwencją życia Ewangelią. Swoją drogą szkoda, że Stolica Apostolska odłożyła ad acta sprawę arcybiskupa Oskara Romero, jednego z teologów wyzwolenia, obrońcy praw ubogich, zastrzelonego w 1980 roku w Salwadorze w czasie Mszy świętej. Wspólna beatyfikacja ks. Popiełuszki i abp. Romero – dokonana na przykład na zakończenie Roku Kapłańskiego – stanowiłaby czytelny znak dla Kościoła, wskazujący na to, czym powinno być kapłaństwo.