Kultura masowa jest kulturą przedmiotów, które trzeba wypromować i sprzedać …
…Niezgoda! Po pierwsze, dlaczego „kultura masowa”, a nie „popularna”? Ten pierwszy termin niewiele już dziś znaczy. Po drugie, przy sprowadzaniu kultury masowej do kultury przedmiotu zgłaszam od razu votum separatum…
Może wobec tego łatwiej będzie nam rozpocząć od definicji. A zatem: rozróżnienie kultury masowej i popularnej…
Ów fenomen, o którym będziemy rozmawiali, rzeczywiście został swego czasu nazwany kulturą masową po to, aby wyraźnie oddzielić go od tego, co uważano za prawdziwą kulturę. Prawdziwą w sensie dwojakim: antropologicznym i, nazwijmy to, etyczno-estetycznym.
Dla dziewiętnastowiecznych antropologów kulturami były kultury pozaeuropejskie, stanowiące pewne odrębne style życia wyrażające się w sferze rytualnej, materialnej, w systemie pokrewieństwa. Z tego punktu widzenia trudno mówić o „kulturze” masowej.
Kultura masowa nie była również prawdziwą kulturą w takim znaczeniu, w jakim dzisiaj operujemy jej pojęciem, czyli w sensie elitarnym. Uważamy przecież, że kultura to wykwit najwyższych możliwości duchowych i umysłowych człowieka. Aby w niej uczestniczyć, trzeba się sporo napracować – kultura wymaga wysiłku, nie jest czymś, co przychodzi samo z siebie.
Kultura masowa nie ma związków ani z kulturą elitarną, ani z kulturą antropologiczną – to osobne, obce ciało: przemysł kulturalny jest mechanizmem stworzonym po to, aby masom, które przeniosły się ze wsi do miast, dać jakąkolwiek możliwość uczestniczenia w kulturze. W nowych warunkach ludzie ci nie mogli przecież pielęgnować kultury ludowej, z której się wywodzili. Stąd masowo produkowane wytwory dla niezróżnicowanego tłumu. Zauważmy, że równocześnie zrobiło wówczas karierę pojęcie tłumu. Takie ujęcie kultury masowej było aktualne aż do lat 80. ubiegłego wieku, w Polsce taki kanon jej rozumienia wprowadziła Antonina Kłoskowska.
Dziś zarzut masowości – niezróżnicowanej oferty, którą proponuje się nieprzygotowanym masom – jest już nieaktualny z dwóch powodów. Po pierwsze, rolę swoją odegrał czas. Kultura popularna ma za sobą własną, ponadstuletnią tradycję, ma swoich klasyków oraz hierarchię. To, co dla niektórych osób jest w kulturze popularnej interesujące, dla innych może być zupełnie nieistotne. Możemy znaleźć dla siebie nisze, w których będziemy tkwić. Znamy pewne elitarne zjawiska w obrębie kultury popularnej.
Po drugie, zmieniła się sytuacja kultury jako takiej. Z myślą o ubiegłorocznym Kongresie Kultury Polskiej w Krakowie przeprowadziliśmy na zlecenie Ministerstwa Kultury badania dotyczące stanu kultury miejskiej, aktywności kulturalnej, tożsamości i świadomości kulturowej Polaków w miastach. Co się okazało? Przede wszystkim – jeśli chodzi o uczestnictwo w kulturze – mamy dziś do czynienia z tym, co nazwaliśmy „federacją subkultur”. Nasza forma uczestnictwa w kulturze polega na tym, że mamy do dyspozycji niezwykle bogatą ofertę kulturalną. Jest kultura wysoka i jest popkultura w ujęciu najbardziej deprecjonowanym, czyli „papka”, która wylewa się do nas zewsząd z programów telewizyjnych, Internetu… Istnieją rozmaite formy subkultur, jest też to, co dzieje się na naszych oczach, a co nazwaliśmy „supernową kultury”, zjawisko, które bywa nazywane mianem „kultury 2.0”, albo „kulturą konwergencji”, jak określił to Henry Jenkins. Rzecz w tym, że odbiorcy kultury są jednocześnie jej twórcami. Obraz jest więc bardzo zróżnicowany. Dziś nie ma kanonu kultury, jest on rozproszony. Boleją nad tym wszyscy, którzy zajmują się związkami kultury elitarnej i popularnej.