Ogrom narodowej tragedii jest porażający. Po ludzku patrząc, nie sposób odczytać jej sensu. Nie podejmujmy teraz próby racjonalizacji. Pozostaje oddanie hołdu tragicznie zmarłym i obowiązek pamięci o ich ofierze. W sercach wielu z nas na zawsze pozostanie ból po stracie bliskich oraz tych, którzy dzięki mediom byli naszymi „dobrymi znajomymi”.
Czy jednak z tego dramatu, którego sensu nie rozumiemy, w doczesnej perspektywie może wypłynąć jakieś dobro? Sądzę, że jest na to szansa.
Przeżywamy dni narodowej żałoby, w której znowu jesteśmy razem, tak jak w wielkich chwilach naszej historii. W tym trudnym czasie naprawdę jesteśmy narodową wspólnotą. Istnieje szansa, że wstrząs, który przeżyliśmy, wpłynie na zmianę obyczajów politycznych, skłoni do refleksji. Polityczna rywalizacja nie musi nadal być brutalną walką, w której wszystkie chwyty są dozwolone. W tej sferze nie umieliśmy wykorzystać narodowych rekolekcji po śmierci Jana Pawła II. Jest nadzieja, że tym razem będzie inaczej.
Są także nadzieje na znaczącą zmianę na lepsze w naszych stosunkach z Rosją: z jej władzami i z narodem. Władze Rosji zachowują się w tych dniach wzorowo, zaś zwyczajni Rosjanie okazują nam serce i chęć pomocy. Psychologia bardzo liczy się w stosunkach pomiędzy narodami, zwłaszcza tymi, które poróżniła historia. Mam wrażenie, że w tych dniach coś bardzo ważnego zachodzi w relacjach pomiędzy nimi a nami.
Bardzo możliwe, że ma rację Tadeusz Mazowiecki, stwierdzając, iż obecna tragedia spowodowała, że miliony Rosjan po raz pierwszy dowiedziały się o zbrodni katyńskiej. Ofiara tych, którzy 10 kwietnia 2010 roku zginęli pod Smoleńskiem, nie poszła na marne.
Wkrótce po katastrofie pojawiły się głosy, że państwo polskie pogrąży się w chaosie ze względu na ogrom poniesionych strat personalnych. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Marszalek Sejmu – zgodnie z konstytucją – podjął wypełnianie obowiązków głowy państwa. Rzeczpospolita żyje. Przeżywamy narodowy dramat, ale nie kryzys struktur państwowych. Dlaczego? Bo przy wszystkich mankamentach naszej demokracji zbudowaliśmy rządne państwo, w którym obowiązuje konstytucja. Polska wyjdzie z tej próby zwycięsko. Ale 10 kwietnia już na zawsze pozostanie dniem bolesnej narodowej rany.
12 kwietnia 2010
*
W Wielki Piątek, w piątą rocznicę śmierci Jana Pawła II, moja myśl w naturalny sposób kieruje się ku człowiekowi, który w tak wielkim stopniu wpłynął na losy naszej ojczyzny. Jego dziedzictwo jest ogromne i różnorodne. Tu chciałbym pokazać tylko jeden, ale – w moim przekonaniu – bardzo ważny fragment tego dziedzictwa: pojmowanie patriotyzmu.
Żyjemy w epoce procesów integracyjnych w Europie, którą charakteryzuje większa niż dotąd łatwość zmieniania miejsca zamieszkania i pełna swoboda przepływu idei. To sprawia, iż więzi łączące wspólnotę narodową ulegać mogą osłabieniu. Z drugiej strony – w jakiejś mierze jako reakcja na te zjawiska – występuje pokusa przyjęcia postawy „patriotyzmu obronnego” traktującego Polskę jak zagrożoną twierdzę. W tych czasach szczególnie potrzeba nam nauczycieli mądrego patriotyzmu. Takich jak Jan Paweł II.