W wyborach do sejmików PO uzyskała prawie 31%, PiS – niewiele ponad 23%, PSL – 16.30% i SLD – 15.20%. Procentowa różnica pomiędzy poparciem dla PO i PiS wyniosła niespełna 7%. Jest więc tylko nieznacznie większa od tej, jaka dzieliła Bronisława Komorowskiego od Jarosława Kaczyńskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich (wówczas było 6%). PO zachowuje więc bezpieczną przewagę nad PiS-em, który jednak pozostaje silną opozycją. Wynik partii Jarosława Kaczyńskiego skłonny jestem uznać za zaskakująco dobry. Dlaczego?
Kampania samorządowa odbywała się już po wyraźnym zwrocie politycznym PiS-u, jaki nastąpił po wyborach prezydenckich. Polegał on na przyjęciu konfrontacyjnego tonu wobec rządu i prezydenta Komorowskiego, a nawet kwestionowaniu prawowitości nowej głowy państwa. Olbrzymia większość komentatorów uważała, że wybierając tę drogę, Jarosław Kaczyński szkodzi swemu ugrupowaniu i w znacznej mierze marnuje kapitał polityczny zgromadzony w kampanii prezydenckiej. Wynik PiS-u w wyborach do sejmików raczej nie potwierdził tych diagnoz, a przecież na niekorzyść tego ugrupowania działał dokonujący się w trakcie wyborów rozłam w PiS-ie. Moim zdaniem wynik wyborczy PiS-u dowodzi, iż zasadnicze linie podziałów politycznych w Polsce są tak głęboko utrwalone, że nawet znaczące zmiany linii i retoryki politycznej głównych ugrupowań tylko w nieznacznym stopniu wpływają na postawy wyborców. Za radykalizację swej linii politycznej PiS zapłacił jednak wymierną cenę. Żadne z ugrupowań nie chce zawiązywać z nim koalicji w sejmikach wojewódzkich. Nawet w województwach: podkarpackim i lubelskim, w których PiS zajął zdecydowanie pierwsze miejsce. Wygląda więc na to, że we wszystkich województwach ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego pozostanie w opozycji. Wynik PSL-u powszechnie został uznany za duży sukces tego ugrupowania, zwłaszcza na tle sondaży wskazujących, że w wyborach sejmowych PSL balansowałby na granicy progu wyborczego. PSL potwierdził swą mocną pozycję w Polsce prowincjonalnej. Dysponuje kadrą działaczy samorządowych wysoko ocenianych przez lokalne środowiska. Z pewnością to ugrupowanie znacząco umocniło swą pozycję przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. SLD uzyskał przyzwoity wynik, świadczący o tym, że najgorsze czasy dla niego już minęły. Nie można jednak mówić o jakichś wyraźnych postępach lewicy, a raczej stabilizowaniu się jej pozycji, po załamaniu z lat 2003-2005. Niewiele wskazuje na to, aby w perspektywie najbliższych wyborów parlamentarnych SLD mógł stać się pierwszoplanową siłą polityczną.
Wyniki wyborów na prezydentów dużych miast i – do pewnego stopnia – także do sejmików samorządowych potwierdziły, że samorząd pozostaje jedną z niewielu sfer politycznej działalności, która nie została całkowicie zdominowana przez obecny układ partyjny, utrwalony zasadami finansowania partii politycznych.