Wracam do tego zgromadzenia synodalnego, bo w listopadzie 2010 Benedykt XVI ogłosił podsumowującą jego obrady adhortację apostolską Verbum Domini: „O Słowie Bożym w życiu i misji Kościoła”. To ważny dokument – wyraźna kontynuacja soborowej Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym Dei Verbum z roku 1965. Oprócz warstwy teoretycznej, wyjaśniającej na przykład kwestię natchnienia i przypominającej zasady katolickiej hermeneutyki biblijnej, znaleźć w nim można wiele praktycznych postulatów mających na celu dowartościowanie Pisma Świętego w życiu religijnym wiernych: i świeckich, i duchownych. Bo z czytaniem Biblii przez katolików – poza liturgią, rzecz jasna – bywa krucho. Komentując tę adhortację i sam Synod, którego jest ona owocem, ks. Adam Boniecki napisał: „Doświadczenie uczy, że zawyczaj mówi się o tym, czego nie ma: na przykład o jedzeniu w czasach głodu, o pokoju w czasie wojny. Być może Papież, wybierając ten temat, chciał Kościołowi uświadomić jakieś braki i zmobilizować siły do szukania środków naprawy” („Tygodnik Powszechny”, 21 listopada 2010). Zaaplikować mu lekarstwo na kryzys.
Synod numer dwa – poświęcony sytuacji Kościoła katolickiego na Bliskim Wschodzie – obradował w Rzymie w dniach 10–24 października 2010 roku. Poruszano na nim takie problemy, jak brak wolności religijnej w wielu krajach tego regionu, coraz silniejszy fundamentalizm islamski czy masowa emigracja chrześcijan. Jednak cele Synodu miały charakter przede wszystkim duszpasterski. Mówiono zatem o potrzebie ożywienia komunii między Kościołami katolickimi różnych obrządków (a jest ich na tym terenie aż siedem – sześć patriarchatów wschodnich i Kościół łaciński; w praktyce nie istnieje pomiędzy nimi współpraca duszpasterska), o ich zaangażowaniu ekumenicznym oraz dialogu z Żydami i muzułmanami; próbowano też pokazywać tamtejszym chrześcijanom sens ich obecności w społeczeństwach o większości muzułmańskiej lub, tak jak w Izraelu, żydowskiej. Katolicy, których jest na tym terenie zaledwie 1,6% (5,7 mln spośród 356 mln mieszkańców Bliskiego Wschodu; ogólna liczba chrześcijan sięga tam 20 mln), winni być – określał ich rolę dokument roboczy Synodu – „mniejszością aktywną, niezamykającą się w getcie, prowadzącą działalność edukacyjną i charytatywną nie tylko na rzecz chrześcijan”, po prostu: dającą świadectwo Ewangelii. Powinni oni również promować „pozytywną świeckość” w teokratycznych w dużej mierze państwach tej części świata.
To „bliskowschodnie” zgromadzenie synodalne, w którym na prawach obserwatorów uczestniczyli także przedstawiciele innych Kościołów chrześcijańskich (oraz zaproszeni osobiście przez Papieża wyznawcy judaizmu i islamu), było ważnym znakiem różnorodności w łonie jednego Kościoła katolickiego. Podkreślało to wielu jego uczestników.