Katolik w Polsce, który czuje się całkowicie wewnątrz Kościoła i nie zamierza go opuszczać, jest w nie lada kłopocie, o ile chce coś w tym Kościele zganić czy zmienić. Rozróżnienie na krytykę „z zewnątrz”, czyli obojętną i zimną, i krytykę „z wewnątrz” – czyli zaangażowaną, jest z pewnością uzasadnione. Ale rozróżnienie to nie powinno prowadzić do oczekiwania, że krytyka wewnętrzna będzie łagodniejsza od zewnętrznej. Przeciwnie, im bardziej mi na kimś zależy, tym bardziej chciałbym, by żył w prawdzie, a nie w permanentnym złudzeniu albo wręcz zakłamaniu. Dlatego zanim napiszę parę słów o tym, jak widziałbym polski Kościół przyszłości, muszę wyrzucić z siebie garść bezpardonowych i dotkliwych pytań pod adresem tego, polskiego, Kościoła. Dzisiaj (14 grudnia 2010 roku), po publikacji znakomitego i głośnego już listu ojca Ludwika Wiśniewskiego do nowego nuncjusza Polski, niewiele można dodać. Nikt nie może posądzić dominikanina o sprzyjanie wrogom Kościoła i o skrajnie liberalny antyklerykalizm, choć nie jest wcale wykluczone, że i takie głosy się pojawią – twardogłowi są z definicji niereformowalni.
Moje pytania mogą brzmieć naiwnie i rzeczywiście poniekąd takimi właśnie są – nie trzeba być uczonym, żeby dostrzec wiele ze spraw, o których piszę.
1) Dlaczego Kościół do tego stopnia uwikłany jest we własne instytucjonalne struktury, że zapomina komu i do czego służy? Dlaczego jest tak zaplątany w „korporacjonizm”, ducha urzędu, że chwilami nie dostrzega w ogóle ludzi, do których przemawia?
2) Dlaczego jest to Kościół feudalny, a nawet nieraz bizantyjski, w którym panuje – co prawda duchowa – quasi-absolutna władza biskupów i który nie przejawia żadnej ochoty na rzetelny dialog najpierw z własnymi członkami, zarówno duchownymi, jak świeckimi, a później ze światem?
3) Dlaczego Kościół ma do tego stopnia ducha korporacjonizmu, że ukrywa starannie grzechy (czy słabości) własnych przywódców, takie jak alkoholizm, pedofilia, szukanie korzyści finansowych? Dlaczego odczuwa większą solidarność z ojcem Rydzykiem i Radiem Maryja – choć jest ono w najwyższym stopniu sekciarskie, bywa głęboko niechrześcijańskie i obskuranckie – niż z tymi, którzy głoszą od lat bezskutecznie prawdę na temat tej instytucji? Dlaczego Kościół toleruje u siebie (i nie tylko) antysemityzm i ksenofobię?
4) Dlaczego polski Kościół nieustannie wtrąca się do polityki poprzez oficjalne wypowiedzi, ambonę i prasę, a zapewne także nieoficjalne naciski, które, jak się zdaje, wszystkie zmierzają do wzmocnienia poczucia władzy Kościoła?
5) Dlaczego to, co Kościół ma do powiedzenia, redukuje się do potępień, zakazów i nakazów, a nawet grożenia ekskomuniką, które nie mają nic wspólnego z duchowością Ewangelii? Chrystus, owszem, mówił ostre słowa, ale pod adresem kapłanów i uczonych w Piśmie, a nie ludzi, którzy borykali się z trudnymi dylematami.