Odwoływaliśmy się przy tym do przykładów takiej współpracy, która miała miejsce w latach 70. i 80. W tym miesiącu powracamy do tej kwestii, publikując kolejne głosy: Andrzeja Romanowskiego, Jakuba Majmurka i ks. Roberta Woźniaka. Również i tym razem nasze pytania dotyczą przede wszystkim Kościoła, choć zdajemy sobie sprawę, że aby dialog był w ogóle możliwy, wolę jego podjęcia muszą przejawiać obie strony.
Katolicy o poglądach lewicowych niejednokrotnie czerpią z tradycji środowisk związanych z KIK-ami, „Tygodnikiem Powszechnym”, „Więzią”, „Znakiem”, zwłaszcza zaś z przykładu takich osób, jak Jerzy Turowicz, Stanisław Stomma czy Tadeusz Mazowiecki. Interpretując przykłady z historii, trzeba jednak pamiętać, że obecnie zarówno Kościół polski, jak i lewica działają w radykalnie innych warunkach, niż miało to miejsce przed rokiem 1989. Na czym więc dziś ma polegać „mądrość etapu”, by odwołać się do określenia ukutego przez Stommę? Czy powinniśmy wytyczać przede wszystkim takie cele, które w danym momencie historycznym wydają się osiągalne, nie tracąc przy tym oczywiście z oczu dalszej perspektywy?
Ks. Robert Woźniak w rozmowie z miesięcznikiem „Znak” podkreśla, że „współczesna cywilizacja jest chora także dlatego, że zachorował Kościół”. W tej sytuacji, jeśli jako chrześcijanie chcemy dać coś światu, musimy najpierw odnowić naszą tożsamość chrześcijańską, a nie świecką. Również i w tym kontekście przykłady z historii są bardzo budujące. Kościół mógł się stać w latach 70. i 80. miejscem spotkania ludzi dobrej woli również dlatego, że wcześniejsze dwie dekady były okresem jego głębokiej odnowy duchowej, dokonującej się za sprawą II Soboru Watykańskiego. Kościół był wtedy miejscem, w którym człowiek odzyskiwał dominium – władzę samostanowienia, dzięki której staje się partnerem dialogu z Bogiem i drugim człowiekiem. Jak podkreśla ks. Woźniak, „problem polega na tym, że takiego człowieka dziś nie kształtuje kultura, a i w życiu Kościoła ten cel jest nieraz za mało widoczny”.