Marta Duch-Dyngosz: Czy w polskich szkołach jest prowadzona edukacja seksualna?
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz: Nie mamy przedmiotu o takiej nazwie, ale zagadnienia związane z edukacją seksualną są realizowane na lekcjach wychowania do życia w rodzinie, biologii i wiedzy o społeczeństwie.
Czy w zajęciach z wychowania do życia w rodzinie biorą udział wszyscy uczniowie?
Niestety nie, ponieważ dość długo, do 2009 r., przedmiot ten był nieobowiązkowy i wymagał inicjatywy rodziców zapisania dzieci na lekcje. W nowej podstawie programowej mechanizm jest inny – zajęcia są obowiązkowe, ale na życzenie opiekunów uczeń może być z nich wyłączony. Jest to znacznie lepsze rozwiązanie, ponieważ z badań wynika, że zdecydowana większość rodziców, ok. 70-80%, domaga się lekcji, podczas których przekazuje się wiedzę o seksualności. W 2010 r. na ten przedmiot uczęszczało od 40% do 80% uczniów, zależnie od etapu kształcenia i rodzaju szkoły. Myślę, że warto byłoby jeszcze raz przedyskutować usytuowanie edukacji seksualnej i treści z nią związanych w podstawie programowej. Nazwa nie jest tak ważna – to tylko etykieta. Ważne jest, czym ją wypełnimy. Osobiście uważam, że kluczowym problemem w dostępie uczniów do tego typu informacji jest przygotowanie nauczyciela – jego wiedza o prawach człowieka, różnicach płciowych, tożsamości płciowej, orientacji seksualnej. Nie bez znaczenia są także jego osobiste przekonania na temat moralności w relacjach międzyludzkich, tego, czym jest rodzina, co jest społeczną normą, a co nią nie jest. Duży wpływ ma też charakter prowadzącego zajęcia (czy jest osobą otwartą), ale przede wszystkim – jego umiejętności komunikowania się z uczniami w sprawach delikatnych, intymnych, czasami kontrowersyjnych czy wstydliwych. Nierzadko te tematy uznaje się za tabu i nie porusza się ich otwarcie nawet w gronie rodzinnym ani w grupie rówieśników. Mam wątpliwości, czy wszystkie kursy dotyczące dydaktyki wychowania do życia w rodzinie kładą odpowiedni nacisk na kwestie komunikacji z uczniem.
Czy wśród nauczycieli panuje zgoda co do potrzeby edukowania seksualnego swoich podopiecznych?
Badania osób zajmujących się wychowaniem do życia w rodzinie prowadził m.in. prof. Zbigniew Izdebski, jeden z czołowych polskich specjalistów od seksualności młodzieży i dorosłych. Pan profesor sygnalizował podczas rozmowy ze mną, że ten przedmiot nie jest traktowany standardowo i prowadzący mają z nim problem. Uważam jednak, że jest kwestią czasu, kiedy jako społeczeństwo staniemy się bardziej otwarci, także w tym temacie, a lekcje, traktowane jak inne, przestaną budzić tyle emocji.
Może temat seksualności powinniśmy pozostawić w gestii rodziców?
Nie zgadzam się. Szkoła nie powinna tego obszaru wiedzy usuwać z programu kształcenia. Tym bardziej, że dla wielu dorosłych tematy związane z seksualnością człowieka są niestety zbyt wstydliwe, aby podejmować je w rozmowach z dziećmi. Zdarza się też, że nie rozumieją oni i nie akceptują odmienności nastolatka w sferze orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej. Ambicją państwa jest, aby placówka edukacyjna była miejscem, gdzie można uczyć się tolerancji i akceptacji, miejscem wyrównywania szans, a nie utrwalania krzywdzących stereotypów. Dlatego uważam, że informacje na temat seksualności, relacji międzyludzkich, różnych modeli rodziny są bardzo potrzebne. Uczestniczenie w tych lekcjach może zwiększyć poczucie bezpieczeństwa dzieci i zmniejszyć skłonności do desperackich kroków w sytuacjach odrzucenia. Czasami jest tak, że szkoła jest jedynym miejscem, gdzie dzieci mogą się dowiedzieć, że nic złego się nie dzieje z ich ciałem czy emocjami i że są normalne. Tak wiec przedmiot zdecydowanie powinien być przewidziany w toku nauczania.