fbpx
z Zygmuntem Baumanem rozmawia Marcin Sikorski, Mateusz Smółka marzec 2012

10,780,000,000 wyników w 0.21 sekundy

Całości nagromadzonej informacji nie sposób wchłonąć i jakkolwiek by się człowiek nie starał, zawsze dręczyć go będzie niepewność, że coś ważkiego umknęło mu z pola widzenia. Jednak najtrudniejszy dziś problem wiąże się z koniecznością wyłowienia odżywczego ziarna z powodzi plew!

Artykuł z numeru

Michał Heller: Kulturę tworzą naukowcy

Michał Heller: Kulturę tworzą naukowcy

Obawia się Pan o przyszłość mediów?

Historia poucza, że z apokaliptycznymi przepowiedniami i biciem na alarm wypada być ostrożnym. Nikt nigdy z mediów zadowolony nie był. Straszyli nas mediami od niepamiętnych czasów – w tym temacie nic się nie zmieniło. Już gdy pojawił się Gutenberg i wymyślił „maszynkę do druku”, licznych mędrców ogarnęła panika, że coś się kończy – i kultura, i wiara, a przede wszystkim, że rozpusta i zepsucie obyczajów wedrą się drukarską szparą do przyzwoitych dotąd i bogobojnych domostw… Wielki pisarz węgierski – Sandor Marai – zanotował w swoim dzienniku w 1956 r., czyli 60 lat przed obecną wrzawą wokół upadku dziennikarstwa, że nasza epoka jest jedną z najbardziej ogłupiających w historii. A jeszcze stulecie wcześniej Sǿrena Kierkegaarda trwożył natłok prasowej informacji: już, jak alarmował, „prawdy nie widać spoza kłamstw codziennej prasy”. Powstrzymałbym się więc przed takimi sądami, że dzisiejsze zmartwienia i obawy związane z przyszłością mediów nie mają swego precedensu. Dziś po prostu niebezpieczeństwa są inne niż dawniej, wynikają z odmiennych przyczyn, w czym innym je upatrujemy. Marzenie ludzkości, by móc dokładnie przekazać obraz świata bez żadnych zniekształceń, skrótów, uproszczeń, skazane jest na niepowodzenie tak samo, jak miało to miejsce 100, 200 i 500 lat temu, i to się prawdopodobnie nie zmieni. Aby dziennikarz mógł w pełni, bez potknięć i lawirowania między pułapkami, spełnić przypisywane swemu zawodowi powołanie i osiągnąć stawiany przed nim cel, trzeba byłoby zmienić coś więcej niż obyczaje dziennikarskie. Pewnie trzeba by „pomajstrować” przy zasadach, na jakich życie społeczne się opiera, i przy mechanizmach, jakie je napędzają.

Jakie problemy czy niebezpieczeństwa stoją więc przed dziennikarstwem dzisiaj?

Wskazałbym na trzy nowe zjawiska w dzisiejszym świecie, które budzą, moim zdaniem, szczególny niepokój. Pierwsze to nadmiar informacji. To on, a nie jej niedobór jest dziś najnieznośniejszą z przeszkód w rozumieniu świata. Miast przebijać się przez mur ignorancji, nagromadzona wiedza sama staje się murem, który od świata odgradza. Gdy parę lat temu pisałem książkę o „płynnym życiu”, sprawdziłem w Google, ile odpowiedzi internet dostarczy na hasło „informacja”: dostałem 3,5 mln wyników. Trzy lata później, krótko przed naszą rozmową, ponowiłem tę próbę: to samo hasło wygenerowało już 9 bln 700 mld odpowiedzi; na termin „news” otrzymałem 10 bln 780 mld rezultatów. Nie było rzecz jasna mowy, bym choć z drobną cząstką tego wszystkiego się zapoznał. Zresztą olbrzymia większość wybranych przez mnie na „chybił-trafił” portali w ogóle nie odnosiła się do sprawy i myliła tropy, miast torować drogę. Problem polega więc dziś na tym, jak dotrzeć do tych niewielu treści, które naprawdę są dla obranego kierunku poszukiwań istotne. Ilość informacji rośnie dziś w tempie wykładniczym, a przecież nasza zdolność chłonięcia wiedzy, a także przyswajania jej i zatrzymywania, nie wzrosła od czasów Adama i Ewy… Całości nagromadzonej informacji nie sposób wchłonąć i jakkolwiek by się człowiek nie starał, zawsze dręczyć go będzie niepewność, że coś ważkiego umknęło mu z pola widzenia. Jednak najtrudniejszy dziś problem wiąże się z koniecznością wyłowienia odżywczego ziarna z powodzi plew! W jednym niedzielnym wydaniu „The Sunday Timesa” jest więcej informacji niż filozof oświecenia XVIII w. konsumował w ciągu całego życia. Zamiast napełniać płuca życiodajnym tlenem, natłok informacji dusi.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się