Książkę Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski (Matai ve’ech humtza ha’am hayehudi) izraelski historyk Shlomo Sand pomyślał jako ładunek wybuchowy, który miał rozsadzić od wewnątrz żydowską historiografię syjonistyczną. Nawet czas wydania pracy – 2008 r., czyli 60. rocznica proklamacji niepodległości państwa Izrael – wskazywał na taki cel. Główne tezy pracy Shlomo Sanda są rewolucyjne. Profesor uniwersytetu w Tel Awiwie stwierdza m.in., że naród żydowski został wymyślony w czasie XIX-wiecznego tworzenia narodów w Europie. Żydzi nie zostali wygnani przez Rzymian z Palestyny ani w wyniku przegranego powstania zelotów (66–73 r. n.e.), ani po kolejnym niepodległościowym zrywie pod wodzą „fałszywego Mesjasza” Szymona Bar-Kochby (132–135 r.).
Historiografia podawała dotąd, że w wyniku tego drugiego wydarzenia, w efekcie którego nastąpiły brutalne i krwawe represje po zdobyciu Jerozolimy, Rzymianie zaorali wzgórze świątynne, ustanawiając odgórnie kult Jowisza i wznosząc posąg Hadriana. Miasto nazwano Colonia Aelia Capitolina, czyniąc z niego kolonię dla wysłużonych żołnierzy syryjskich i fenickich, żydowskich mieszkańców zaś wypędzono. Sand przeczy tym tezom, dowodząc, że współczesny bojownik Hamasu bądź Al-Fatahu jest w większym stopniu spokrewniony ze starożytnymi Żydami – gdyż to jego przodkowie pozostali na tej ziemi i ulegli późniejszej islamizacji. Natomiast walczący z nim dziś izraelski żołnierz, w większości przypadków potomek Aszkenazyjczyków, ma znacznie mniej semickiej krwi, bo jego przodkami byli Chazarowie – lud, którego władcy przyjęli judaizm w IX w., a po upadku królestwa ruszyli w kierunku współczesnych terenów Polski i Niemiec. Najbardziej jednak kontrowersyjną tezą historyka jest ta, że syjonistyczne wyobrażenia na temat więzów krwi niebezpiecznie zbliżyły się do rasistowskich teorii III Rzeszy, co wywołało tym większe oburzenie opinii publicznej, że padło z ust żydowskiego historyka.
Lewicowe izraelskie pismo „Haaretz” określiło tę pracę jako „jedną z najbardziej fascynujących i inspirujących do dyskusji książek wydanych w ostatnim czasie”. Dodając przy tym, że tekst ma na celu popularyzowanie idei, by „Izrael stał się »państwem dla wszystkich obywateli«, w przeciwieństwie do obecnie propagowanej tożsamości ideowej jako państwa żydowskiego i demokratycznego”. Publicyści prawicowi natomiast uznali książkę Sanda za antysemicki wybryk chorego umysłu, napisaną najpewniej na zamówienie Palestyńczyków, którzy przez lata próbowali podważyć historyczne prawa Żydów do Ziemi Obiecanej, opowiadając m.in. o swoim rzekomym pokrewieństwie z biblijnymi Filistynami. Zastanówmy się, czy tak jest w istocie. Czy bomba podłożona pod gmach syjonizmu wybuchnie? Czy historyczna narracja izraelskiego badacza zdekonstruuje dotychczasowe idee syjonizmu?
Ukąszenie volkizmem
Historyk przedstawia „naród żydowski” nie jako wywodzący się od wspólnych przodków, którzy niegdyś mieli opuścić Ziemię Obiecaną, ale jako zbiór różnych ludów, które przyjęły judaizm. Syjonizm – głosi Sand – tak jak większość europejskich nacjonalizmów, ukształtował się w XIX w. Wówczas to w bismarckowskich Prusach narodziło się pojęcie wielkich niepodzielnych Niemiec, które zjednoczą cały Volk (naród). W odniesieniu do diaspory żydowskiej czynników narodowotwórczych było mniej niż podczas typowego procesu kształtowania narodu. Żydzi nie władali jednym językiem, nie dzielili wspólnej historii nowożytnej, nie posiadali tej samej, z wyjątkiem religijnej, tradycji. Właśnie z tych niewystarczających powodów syjoniści, chcąc nie chcąc, skierowali się ku idei narodu zjednoczonego więzami krwi.