Gdy mówi się o pogodzeniu różnych rodzajów pamięci, często padają słowa-klucze: „krzywda”, „wina”, „zadośćuczynienie”, „skrucha”, „kara”, „pokuta”, „przebaczenie”, „pojednanie”. Wszystkie te pojęcia należą do sfery etyki i na ogół sięgają swoimi korzeniami religii chrześcijańskiej. Jest to język, który do polityki trafił po II wojnie światowej. Natomiast pół wieku później – po zmianach ustrojowych w 1989 r. – stał się dominujący w poszukiwaniu nowej tożsamości i kształtowaniu nowych relacji z sąsiadami. Jest to język nowego pokolenia – ludzi urodzonych po wojnie. Trzeba stwierdzić, że w polityce główną rolę odgrywają dwa czynniki: czasu i przestrzeni. Jednak na pytanie, czy dziś głównym tematem w relacjach między narodami i państwami jest sprawa odzyskania terytorium, należałoby odpowiedzieć przecząco. Choćby już z tego względu polityka korzysta z narracji, należącej do sfery teologii i religii. Niestety, często czyni to w sposób instrumentalny.
Różni Polacy i różni Ukraińcy
Pamięć zbiorowa w Polsce i na Ukrainie różni się od siebie, ale nie tylko pomiędzy Polakami a Ukraińcami. Jest ona zróżnicowana wewnątrz obu tych państw. Inaczej postrzegana jest tematyka pamięci na Ukrainie Centralnej, Południowej i Wschodniej, a inaczej na Ukrainie Zachodniej. W Polsce w inny sposób rozumiana jest w Przemyślu i Rzeszowie niż np. na Śląsku czy w Poznaniu. Dziś wiele osób jest przekonanych, że skoro zostały wykonane pewne gesty, padły z najwyższych trybun wielkie słowa, oznacza to, że dokonały się też zmiany w relacjach polsko-ukraińskich. Tak się jednak nie dzieje.
Klasa polityczna Ukrainy zademonstrowała w ostatnich latach brak klasy. Mam na myśli tę część elity politycznej, która objęła władzę na Ukrainie po Pomarańczowej Rewolucji – nie tylko obecnego prezydenta Wiktora Janukowycza, ale również jego poprzednika, Wiktora Juszczenkę i byłą premier Julię Tymoszenko oraz wspierające ich otoczenie. Przywódcy ci nie zademonstrowali dojrzałości politycznej i odpowiedzialności na miarę tej, której oczekiwało społeczeństwo Ukrainy. Po ostatnich wyborach podobnie zachowuje się obecny prezydent Ukrainy w stosunku do osadzonej w więzieniu byłej pani premier. Nasuwa się zatem pytanie: Czy mimo różnej pamięci polsko-ukraińskie pojednanie jest możliwe?
Trzeba podkreślić, że nie chodzi tu o ujednolicanie przeszłości, o dążenie do wspólnego postrzegania historii. Jest to niepotrzebne – a co ważniejsze – byłoby zakłamywaniem rzeczywistości. Pojednanie jest możliwe, jakkolwiek w każdym przypadku będzie przebiegało w inny sposób. Nie należy szukać jednego, wspólnego modelu, który można przykładać do różnych sytuacji, narodów, państw i kultur. Niestety jest to grzech wielu badaczy zajmujących się tą problematyką. Stwierdzenie, że wewnątrz narodowych społeczności Polski i Ukrainy procesy te przebiegają i będą przebiegać różnie, ma istotne znaczenie w myśleniu o przyszłych relacjach tych dwóch państw i narodów. Moja skromna sugestia brzmi: należy rozpoznać sytuację w całej jej złożoności.