Karol Tarnowski, jeden z uczestników debaty „Znaku” poświęconej Kościołowi, której zapis publikujemy w temacie miesiąca, podkreśla, że prawda zewnętrzna religii powinna inicjować i pobudzać do odkrycia jej wewnętrznej prawdy, czyli – jak zgodnie podkreślają Tarnowski i bp Grzegorz Ryś – chrześcijańskiej miłości. To właśnie ona, a nie siła racjonalnych argumentów przemawiających na rzecz słuszności doktryny, może dziś być przekonującym świadectwem dla innych ludzi. Świadczyć – co stwierdza wprost Tomasz Ponikło w debacie i podkreśla bp Ryś w rozmowie – może jedynie ten, kto wpierw doświadczył osobistego spotkania z Bogiem żywym, a nie tylko z tradycją. Jeżeli bowiem tradycja jest jedynym źródłem naszej przynależności do Kościoła, nazbyt łatwo może przerodzić się w tradycjonalizm. Tradycja to żywa wiara tych, którzy odeszli. Tradycjonalizm to martwa wiara tych, którzy żyją – przypomina słowa Pelikana ks. Martin Henry w artykule o kryzysie Kościoła w Irlandii, publikowanym również w temacie miesiąca.
A zatem „Kościół to nie instytucja lecz wspólnota świadków” – można by dodać, podsumowując lekturę tekstów. Czyż jednak twierdzenie to nie jest dziś wyrazem naiwności? Wszak dla wielu katolików to właśnie zbiurokratyzowana instytucja jest doświadczeniem determinującym ich obraz Kościoła. 50 rocznica rozpoczęcia obrad II Soboru Watykańskiego jest z pewnością ważną okazją, by na te problemy spojrzeć ze znacznie szerszej perspektywy. Do niedawna w dyskusjach o kryzysie Kościoła mówiło się najczęściej o problemach instytucji: spadku autorytetu i realnego wpływu na decyzje wiernych, czy skandalach z udziałem księży. Na tak rozumiany kryzys media, poświęcające temu tematowi wiele uwagi, wskazują najczęściej jedno antidotum – skuteczne i zdecydowane reformy instytucjonalne. A jak patrzą na to ludzie wierzący? Czy usprawnienie struktur może stać się impulsem do odkrycia dziś na nowo chrześcijańskiej treści życia? Pytanie to zadaliśmy trzem pokoleniom katolików: świadków soborowych reform, dzieciom soboru oraz tym, którzy Kościół przedpoborowy znają jedynie z historii.