Edytor przypomina detektywa, który poprzez porównywanie różnych odmian tekstu, śledzenie błędów i zbieranie wszelkich wiadomości o okolicznościach powstania dzieła ustala kanoniczną wersję utworu. Jego pracę można też porównać do trudu konserwatora wydobywającego spod przemalówek oryginalny obraz. Niestety często nawet już pierwsze wydanie nosi ślady niepotrzebnych poprawek redaktora. Od lat czekamy np. na krytyczne wydanie Pornografii Gombrowicza. Właściwy rytm powieści został skażony niekonsekwentnymi ingerencjami w pierwodruk.
Fabrykantem fałszywych tekstów może zostać osoba z najlepszymi intencjami, czego dowodzi choćby historia wierszy Dickinson, które zostały odkryte po jej śmierci i poprawione według widzimisię wydawcy. Wystarczy przeoczyć literówkę, aby – jak w jednym z utworów Miłosza – metafora „kosmatość dobra” stała się „kosmatością bobra” i zaowocowała zadziwiającymi interpretacjami.
W czasach powszechnego wydawniczego niechlujstwa (wiele książek ukazuje się bez istotnej informacji, co stanowiło podstawę tekstu; beztrosko modernizuje się interpunkcję i ortografię) warto przypominać, że edytor powinien być kustoszem intencji autora.
–
Łukasz Garbal
Edytorstwo. Jak wydawać współczesne teksty literackie
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011, s. 355