Wysiłki na rzecz rozwiązania zagadki, która bodaj jak żadna inna spędza sen z powiek filozofom etyki, mianowicie pytania unde malum?, mówiąc zaś ściślej, bardziej naglącego pytania „Dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?” (a raczej zagadki tajemniczej przemiany przykładnych ojców i mężów oraz przyjaznych i życzliwych sąsiadów w potwory) wywołane zostały i otrzymały pierwszy potężny impuls do rozwoju za sprawą wezbranej fali dwudziestowiecznego totalitaryzmu; w stan gorączki wprawiły je odkrycia z czasów Holokaustu, a impetu dodały im jeszcze piętrzące się dowody na coraz bardziej rzucające się w oczy podobieństwo między światem po Holokauście a polem minowym, co do którego wiadomo, że prędzej czy później dojdzie na nim do wybuchu, lecz nikt nie wie, kiedy i gdzie.
Trzy drogi bez stacji końcowej
Od samego początku próby rozgryzienia wspomnianej zagadki toczyły się trzema różnymi drogami; jest wielce prawdopodobne, że będzie tak się działo jeszcze przez długi czas, jako że żadna z owych trzech dróg nie posiada, jak się zdaje, stacji końcowej, na której poszukiwacze mogliby spocząć, zadowoleni z dotarcia do ostatecznego celu podróży. Celem ich poszukiwań jest przecież łapanie w sieć rozumu zjawisk określonych przez Günthera Andersa jako „nadliminalne” (überschwellige): zjawisk, które nie dają się uchwycić i przyswoić intelektem, ponieważ przerastają one wszelkie sieci sensoryczne bądź konceptualne, dzieląc w ten sposób los swoich rzekomych przeciwieństw, zjawisk „subliminalnych” (unterschwellige) – na tyle niewielkich rozmiarem oraz ruchliwych, by wymykać się najdrobniejszym z sieci i ulatniać, nim zostaną uchwycone i przesłane rozumowi do racjonalnej obróbki.
Droga pierwsza (w ostatnim czasie obrana, jak się wydaje, przez Jonathana Littella w Łaskawych , z kilkoma jedynie drobnymi zastrzeżeniami) wiedzie do zgłębiania i przenikania psychicznych osobliwości (bądź osadów psychicznych osobliwości biograficznych) odkrywanych bądź przyjmowanych hipotetycznie za obecne wśród jednostek, co do których wiadomo, że dopuściły się okrucieństw lub zostały złapane na gorącym uczynku, a więc jednostek, które, jak się mniema, wykazują większe niż przeciętne osoby pragnienie i inklinacje do popełniania czynów niegodziwych, gdy odczuwają po temu pokusę bądź są do tego nakłaniane. Szlak ten został przetarty, jeszcze nim ludzkie potworności epoki po Holokauście ukazały w całej ostrości potencjalną skalę problemu. Utorowało mu drogę niezwykle wpływowe i pamiętne studium Theodora Adorno poświęcone „osobowości autorytarnej”, głoszące ideę, by tak rzec, autoselekcji złoczyńców i wskazujące, że owa autoselekcja determinowana jest przez wrodzone, a nie nabyte predyspozycje jednostkowego charakteru.
Drogę kolejną, bodaj najszerszą i najbardziej uczęszczaną, wyznacza behawioralne warunkowanie; wiedzie ona do badania rodzajów społecznych konfiguracji bądź sytuacji, które w najzwyklejszych okolicznościach mogą skłaniać jednostki „zwyczajne” do przyłączania się do aktów czynienia zła – ujmując rzecz inaczej, warunków rozbudzających predyspozycje do czynienia zła, które w innych położeniach były głęboko uśpione. W przekonaniu podążających tą drogą uczonych na ławie oskarżonych powinno zasiadać określonego typu społeczeństwo, a nie określone cechy jednostkowe. Na przykład Siegfried Kracauer bądź Hans Speier źródła niezdrowej atmosfery moralnej sprzyjającej zaciąganiu się do armii zła upatrują w rozrastających się na potęgę szeregach Angestellte (urzędników). Ten klimat moralnej zgnilizny i nikczemności Hannah Arendt niedługo potem złożyła na karb „protototalitarnej” burżuazji bądź filisterstwa i ordynarności klas siłą przerabianych na masy (wedle zasady „Erst kommt das Fressen, dann kommt die Moral”, jak to zwięźle ujął Bertolt Brecht ).