Sytuacji kobiet w Turcji przyglądam się od lat z różnych perspektyw: jako badacz regionu, ale także jako mama w połowie kurdyjskiego chłopca, którego rokrocznie staram się przywozić na wakacje do jego drugiej rodziny. Wreszcie jako osoba, która poprzez tatarskie pochodzenie czuje się związana z muzułmańskim uniwersum kulturowym. Te różne punkty widzenia stopniowo zdystansowały mnie od zachodniego, powtarzanego jak mantra, zawodzenia na temat trudnej sytuacji kobiet w Turcji i na Bliskim Wschodzie, za którym nie stoją zazwyczaj żadne próby zrozumienia tego problemu.
Przyznam jednak, że i sama byłam kiedyś przerażoną damą z Zachodu, która po etapie pierwszej fascynacji orientalnym światem uciekła gdzie pieprz rośnie, nie potrafiąc stać się częścią rzeczywistości tak bardzo odmiennej od naszego, dobrze już odchowanego, indywidualizmu. Przywiązanie i sympatia do ludzi, zachwyt wywołany odkrywaniem nieznanego lądu kurdyjskiej kultury każą mi jednak wciąż tam wracać i szukać odpowiedzi na coraz to nowe pytania. Sytuacja kobiet jest bowiem elementem skomplikowanej układanki i w żadnym razie nie da się zrozumieć jako część wyrwana z całości. Problemy takie jak zabójstwa honorowe, mimo, że w pełni godne potępienia, nie są dowodem – jak można by wnioskować z wielu irracjonalnych doniesień prasowych – nieuleczalnego barbarzyństwa mieszkańców, ich religii czy kultury, ale symptomem poważnej choroby, którą w uproszczeniu można by nazwać pogubieniem w świecie wartości. Przestrzeń ta stanowi dziś dziwną i dla wielu tubylców niezrozumiałą mieszankę własnych tradycji i zachodnich pojęć.
Emancypacja nakazana
Niezależnie od nazwy – Anatolia, Imperium Osmańskie, Turcja czy Kurdystan – były od wieków obszarami, gdzie krzyżowały się wpływy różnych kultur. Jednakże to upadek wielkiego imperium i bolesna świadomość, że cywilizacja muzułmańska nie przetrwała próby sił w starciu z niewiernymi, zostawiły trwałe piętno. Przemiany i reformy czynione wedle zachodnich wzorców i idei, często przymusowo, spowodowały trwałą frustrację nie tylko mieszkańców Turcji, ale i innych krajów na Bliskim Wschodzie. Dotychczasowy system wartości utkany z wielu regionalnych i plemiennych zwyczajów oraz rozmaicie interpretowanego islamu okazywał się nieraz bezsilny w zetknięciu z błyskotliwym modernizmem.
Zdaniem nowych władców – takich jak Mustafa Kemal Atatürk, twórca Republiki – światu należało udowodnić, że Turcja też potrafi być nowoczesna, oświecona i wyemancypowana. Jednym z najlepszych instrumentów do owej „demonstracji” były kobiety. To właśnie ich okryty czadorem wizerunek tak bardzo bulwersował zachodnią opinię publiczną. Należało je więc jak najszybciej odsłonić, wyzwolić, wyprowadzić z domowego ukrycia i pokazać światu w europejskim stroju, wykonujące nowoczesne zawody (pierwszą turecką kobietą lotnikiem była adoptowana córka Atatürka – Sabiha Gökçen, której imię nosi dziś drugie co do wielkości stambulskie lotnisko). Kobiety uzyskały prawo głosu i teoretyczne równouprawnienie w sferze cywilno-prawnej, które jednak w praktyce bardzo często nie były respektowane. Reform tych, choć w swej istocie zdawałoby się – pozytywnych, dokonywano w sposób bezrefleksyjny, nie biorąc pod uwagę woli wszystkich zainteresowanych kobiet. Zignorowano tradycyjne wartości, z którymi nikt nawet nie próbował podejmować dialogu, klasyfikując je z góry jako ciemnotę i zabobon.