Może, a nie musi. Celowo podkreślam ów probabilistyczny charakter zgubnych skutków omawianych aktywności. Na większość ludzkich spraw można by bowiem spoglądać z perspektywy potencjalnego zła i grzechu, który powstaje na skutek nieodpowiedniego, a w zasadzie nieodpowiedzialnego wykorzystania możliwości, jakie się w nich kryją. Od razu bowiem należałoby wyjaśnić: to nie alkohol sam w sobie jest zły, podobnie jak marihuana czy taniec. Złem (z punktu widzenia moralności) czy grzechem (z punktu widzenia osoby wierzącej) jest konkretny czyn, który np. został dokonany pod wpływem alkoholu. Czy jednak możemy powiedzieć, iż dany czyn jest grzechem zawsze, niezależnie od okoliczności czy stanu świadomości podmiotu go dokonującego?
A zatem, czy taniec, palenie papierosów albo picie wina jest złe? „To zależy” – należałoby odpowiedzieć na większość z pytań poruszanych w Poradniku…, a punkt ciężkości rozważań przenieść na ukazanie, jakimi zasadami moralnymi winniśmy się kierować, aby nasze życie uczynić dobrym i zgodnym z chrześcijańskim ideałem. Mogłoby się wydawać, że te wstępne uwagi tyczą się przede wszystkim sposobu formułowania pytań składających się na Poradnik…, nie zaś udzielanych odpowiedzi. Z drugiej jednak strony, sama forma poradnika wyraża określony sposób patrzenia na moralność.
Książka składa się z pytań ułożonych bez konkretnego klucza. Sprawy poważne i skomplikowane, takie jak: „Czy zmiana płci to grzech?” (rozważa o. Jacek Norkowski OP), „Czy niewybaczanie donosicielom i tajnym współpracownikom jest grzechem?” (ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski) lub: „Czy wykonywanie kary śmierci jest grzechem?” (ks. Jan Sikorski), przeplatają się z lżejszymi zagadnieniami: „Czy granie w totolotka jest grzechem?” (o. Marcin Radomski OFP), „Czy kibicowanie jest grzechem?” (ks. Jarosław Wąsowicz). Poradnik… – o czym informuje Tomasz Terlikowski oraz Sebastian Moryń – ma być pomocą we współczesnym rachunku sumienia. Intencją było więc, jak sądzę, zwrócenie uwagi na te obszary współczesności, które być może pozostają poza obszarem wrażliwości moralnej ludzi, zwłaszcza młodych.
Czy jest to cenna pomoc w rachunku sumienia? Moje wątpliwości są dwojakiej natury. Pierwsza ma charakter bardziej ogólny. Podejście takie kryje w sobie groźbę uwikłania się w jakąś popularną formę manicheizmu, uznającą, że to sam świat, a zwłaszcza świat współczesny, pełny nowych, nierozpoznanych zjawisk, pozwalających starym grzechom ubierać się w nowoczesną szatę, jest zły. A zatem groźbę uznania, że zło tkwi w samym tańcu, alkoholu czy marihuanie, nie zaś w ludzkich czynach. Tymczasem tym, co moim zdaniem jest istotne w podejściu do współczesnych zjawisk, jest pytanie, w jaki sposób odnosić do nich znane zasady moralne. W rozważaniach omawianych kwestii brakło mi nieraz wyraźniejszego wyeksponowania owych zasad, jakimi winni kierować się chrześcijanie. Znajomość i odpowiednio głębokie przemyślenie tychże reguł pozwala większość omawianych spraw ocenić we własnym sumieniu. Owo wyczucie moralne związane z dobrze ukształtowanym sumieniem jest najskuteczniejszym narzędziem w rachunku sumienia. W tym sensie rację ma Terlikowski, gdy podkreśla, że tak naprawdę nie chodzi tu o odkrywanie nowych grzechów, lecz refleksję nad problemami bardzo starymi.