fbpx
z Etgarem Keretem rozmawia Andrzej Brylak luty 2013

Siła bezużyteczności

Piszę opowiadania o Izraelu, ale to nie znaczy, że mam dla niego jakieś rozwiązania. Nie sądzę, by intelektualista był do czegokolwiek zobowiązany. Kiedy piszę książkę, wiem jedno: nikt nie wykopie nią dołu, nie usmaży na niej jajecznicy. Ale bezużyteczność jest siłą. 

Artykuł z numeru

Narkotyki: protezy duszy

Narkotyki: protezy duszy

Alternatywny świat jednego z Pańskich opowiadań zamieszkały postaci uosabiające nasze kłamstwa. Gdyby miał Pan wybrać jedno kłamstwo izraelskiego społeczeństwa, jaka postać mogłaby je reprezentować?

Nie jestem pewny, kim byłaby ta postać, ale największym kłamstwem Izraela jest mit o najbardziej moralnej armii na świecie. Istnieje przekonanie, że żydowska armia nie może zachowywać się nieetycznie, co jest zupełną bzdurą. Nie twierdzę, że jest wyjątkowo niemoralna, uważam jednak, że w kraju zaangażowanym w konflikt zbrojny i okupującym cudze terytoria armia nie może być moralna. Założenie o moralności izraelskiej armii przyjęte a priori, de facto daje pole do nadużyć. To zabawne, jak kluczowa dla izraelskiej autopercepcji jest idea apriorycznej moralności tego kraju.

Może taką postacią byłby święty żołnierz?

Tak, a raczej żołnierz, który płacze za każdym razem, kiedy ma kogoś zabić. Może nawet żołnierz płaczący zawsze, gdy musi użyć broni.

Do niedawna unikanie obowiązkowej służby wojskowej spotykało się z ostracyzmem społecznym. Teraz to się zmienia. Czy Izraelczycy podskórnie wyczuwają fałsz wiary w moralność żołnierzy?

Kiedyś wierzono, że żołnierz musi narażać życie, by ten kraj przetrwał. Kiedy wybuchła wojna o niepodległość i zaatakowały nas inne kraje, żołnierzem był każdy. Podobnie gdy byliśmy atakowani podczas wojny Jom Kippur, nikt nie miał wątpliwości – wojna wymaga poświęceń. Sam służyłem w wojsku, wiedziałem, że w pewnym okolicznościach mogę pożegnać się z życiem, i godziłem się na to. Ale nie broniłem mojego kraju w trakcie niepotrzebnej wojny w Libanie i nie brałbym udziału w tak ryzykownej operacji militarnej jak zaatakowanie Iranu. Po zbrodniach popełnionych przez Izrael ludzie nabrali wątpliwości. Nie twierdzę, że dzisiaj dają z siebie społeczeństwu mniej, ale powierzenie takiego zaufania rządowi premiera Beniamina Netanjahu byłoby błędem. Rośnie dystans między opinią publiczną a decyzjami rządu, kontrowersyjnymi i łatwymi do zakwestionowania.

Przywołał Pan zagrożenie konfliktem z Iranem. Kiedy wczoraj rozmawiałem na ten temat z izraelskimi znajomymi, liberałami z Tel Awiwu, w tonie dyskusji dało się wyczuć obawę, ale też pewien poziom agresji. Możliwość wybuchu wojny w najbliższej przyszłości traktują bardzo poważnie. Czy Pana zdaniem zagrożenie jest realne, czy jest to uwarunkowany historycznie nieustanny strach Izraelczyków przed zagrożeniami z zewnątrz?

Przypadek Iranu należy traktować bardzo poważnie. Nie mówię tego jako Izraelczyk, ale jako osoba mieszkająca w tym specyficznym regionie. Broń atomowa jest generalnie zagrożeniem, ale w rękach fundamentalistów religijnych jest zagrożeniem wyjątkowym. A Iran ma broń atomową, neguje Holokaust i promuje antysemityzm. Przywódcy Iranu oficjalnie mówią, że chcą wymazać Izrael z mapy świata. Myślę, że irańska broń atomowa, zagraża przede wszystkim Izraelowi, ale także całemu zachodniemu światu.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się