fbpx
fot. Marcin Denisiuk
z Jerzym Vetulanim rozmawia Justyna Siemienowicz luty 2013

Groźne sobowtóry

Powiedzmy sobie szczerze: człowiekowi przyjemność jest do życia potrzebna. Naprawdę musimy żyć na pewnym poziomie hedonii. Dlatego używki były z człowiekiem od zawsze i najprawdopodobniej na zawsze z nim zostaną.

Artykuł z numeru

Narkotyki: protezy duszy

Narkotyki: protezy duszy

Heroina, kokaina, amfetamina, marihuana to narkotyki. A papierosy, alkohol, kawa, herbata? Czy to też narkotyki, tyle że legalne?

Alkohol tak, z całą pewnością. Nikotyna też.

Dla większości z nas, przynajmniej w Polsce, chyba jednak nie. Prosty przykład: osobę uzależnioną od alkoholu nazwiemy alkoholikiem, ale nie narkomanem…

„Narkotyk” to słowo wytrych. Zbyt łatwe szafowanie nim i używanie go jako argumentu wiele dyskusji sprowadza na manowce, także spośród tych, które ostatnio znów przybierają u nas na sile.

Popełniamy błąd, mówiąc o narkotykach jako takich, a nie o działaniu poszczególnych substancji?

Nie, mimo wszystko da się wydzielić, zachowując kryteria naukowości czy – jak kto woli – obiektywności, taką grupę związków, które tym wspólnym mianem można określić. Są to substancje, które zażywane zwykle kilka albo kilkanaście razy, wywołują zmiany w mózgu powodujące u niektórych osób nieodpartą chęć brania ich w dalszym ciągu, mimo że są szkodliwe dla zdrowia. Oczywiście wewnątrz tego bardzo pojemnego zbioru dokonuje się przeróżnych klasyfikacji, np. na narkotyki miękkie i twarde, naturalne i syntetyczne, przyspieszające i zwalniające pracę mózgu itd. Można je także podzielić w zależności od tego, jaki procent osób spośród zażywających popada w uzależnienie. Dla alkoholu jest to ok. 15%, dla nikotyny ok. 30%, dla heroiny i amfetaminy wielkości te oscylują między 18% a 12%. Niektóre zaś substancje, takie jak np. halucynogeny typu LSD czy meskalina, a najprawdopodobniej również tetrahydrokanabinol (a więc główny związek psychoaktywny w konopiach), które my ciągle nazywamy narkotykami, nie powodują uzależnienia wywołanego zmianami w ustroju powstałymi na skutek ich zażywania, a jedynie uzależnienie behawioralne.

Zazwyczaj rozróżnia się uzależnienie fizyczne i psychiczne. Czy mówiąc o uzależnieniu behawioralnym, ma Pan na myśli to drugie?

Myślę, że trudno jest określić granicę między uzależnieniem fizycznym a psychicznym. Być może sam ten podział należałoby zakwestionować. Kleptomania, uzależnienie od zakupów, seksu w Internecie czy od Internetu w ogóle – czy tego typu zaburzenia to patologie psychiczne czy szwankująca fizjologia? Najrozsądniej byłoby odpowiedzieć: i jedno, i drugie. Oczywiście, istnieją substancje, które wprowadzane do organizmu, zmieniają jego metabolizm tak, aby dostosował się on do obecności narkotyku. Jeżeli nasz metabolizm jest tak zmieniony, to nagły brak substancji powoduje potężne zmiany i tak groźne objawy abstynencji – jak np. w delirium tremens – że podawanie niewielkich ilości danego środka stanowi warunek przeżycia. W takim przypadku możemy mówić o bardzo wyraźnym uzależnieniu fizycznym.

Uzależnieniom behawioralnym, choć obywają się one bez substancji, także towarzyszą zmiany w funkcjonowaniu mózgu czy też całego ustroju. Czy są one przyczyną czy skutkiem uzależnienia – często nie sposób rozstrzygnąć. Na pewno strona fizyczna jest w nich nie do oddzielenia od nawyku jako zjawiska w powszechnej świadomości stricte psychicznego. O tej synergii przekonałem się na własnej skórze. Kiedyś, gdy regularnie biegałem i raz zrobiłem sobie dłuższą przerwę, po paru dniach zacząłem czuć silne bóle w łydkach. Wystraszyłem się, bo znajomi lekarze podejrzewali jakieś wewnętrzne żylaki, a jak się okazało, był to najprawdopodobniej taki sam objaw bólu w łydkach jak po odstawieniu morfiny. Dochodzi do niego, ponieważ w wyniku regularnego treningu są w organizmie wytwarzane naturalne odpowiedniki morfiny – endorfiny. Można więc powiedzieć, że miałem pewne predylekcje do uzależnienia od opioidów. Na szczęście nie tyle w głowie, ile w nogach. Nawiasem mówiąc – przykład ten pokazuje, że można się uzależnić fizycznie od zachowania, nie tylko od substancji.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się