Gdzieś też, daleko i blisko, jest cierpienie Absaloma, pomimo ogromu jego zaślepienia. A wokół nich współcierpienie Boga, który jest wierny w swoim miłosierdziu i we wszystkich swoich obietnicach. W takim dramacie – pomiędzy błogosławieństwem a przekleństwem – uciekający Dawid dostępuje daru Spotkania. Spotyka Szimeia, który obrzuca go kamieniami i przeklina – w rozpaczy, w namiętności, może też w beznadziei. Dawid nie uchyla się od ciosów, wstrzymuje swoje sługi, którzy gotowi są uciąć głowę „oszczercy”, jak mówią: „zdechłemu psu”, co było u Semitów jedną z najcięższych obelg. Ale czyż Szimei mimo zapalczywości i wybuchu gniewu, nie mówi paru gorzkich słów prawdy?: „Teraz ty sam jesteś w utrapieniu, bo jesteś człowiekiem krwawym” (por. 1 Krn 28, 3–4). To Bóg stawia na drodze Dawida Szimeia, i to On dozwala, by przekleństwa padły z jego ust właśnie w stronę króla. Dlatego Dawid odpowiada godnie, z pokorą – i być może w dialogach biblijnych, zwłaszcza Starego Testamentu, są to jedne z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających słów, jeśli wsłuchamy się w nie uważnie, z uwzględnieniem otoczenia rozległej narracji: „Co ja mam z wami zrobić, synowie Serui? Jeżeli on przeklina, to dlatego że Pan mu powiedział: »Przeklinaj Dawida!« Któż w takim razie może mówić: »Czemu to robisz?«. Potem zwrócił się Dawid do Abiszaja i do wszystkich swoich sług: »Mój własny syn, który wyszedł z wnętrzności moich, nastaje na moje życie. Cóż dopiero ten Beniaminita? Pozostawcie go w spokoju, niech przeklina, gdyż Pan mu na to pozwolił«” (2 Sml 16, 10-11). Po czym niby kładąc pieczęć królewskiego zaufania, wierności, przebaczenia i – nadziei, dodaje:
אוּלַי יִרְאֶה יְהוָה [כ= בְּעֹונִי] [ק= בְּעֵינִי] וְהֵשִׁיב יְהוָה לִי טֹובָה תַּחַת קִלְלָתֹו הַיֹּום הַזֶּה׃
„Może wejrzy Pan na moje utrapienie i odpłaci mi dobrem za to dzisiejsze przekleństwo” (2 Sml 16, 12).
Ale to tylko jedna z odsłon dramatu. Kiedy Dawid triumfalnie, ale i przepełniony bólem po śmierci Absaloma powraca do Jerozolimy, na spotkanie z nim spieszy również Szimei, aby błagać króla o przebaczenie: „Niech pan mój nie uważa za wykroczenie ani nie wspomina na to, co zawinił sługa twój wtedy, gdy pan mój, król, wychodził z Jerozolimy. Niech tego nie bierze król do serca” (2 Sml 19, 20). I historia się powtarza: słudzy Dawida chcą natychmiast ukarać Szimeia śmiercią, lecz Dawid potwierdza przysięgą: „Nie umrzesz” (2 Sml 19, 24). Ostatni akt dramatu skłania do szczególnego zamyślenia: wiemy przecież, że umierający Dawid zostawia Salomonowi pewne zalecenia, przypominające testament (1 Krl 2, 1-12). Daje mu szczegółowe polecenia co do pewnych ludzi, m.in. Szimeia: „Jest przy tobie Szimei, syn Gery, Beniaminita z Bachurim. To on przeklinał mnie gwałtownie, gdy szedłem do Machanaim, ale potem zszedł na spotkanie ze mną nad Jordanem. Dlatego przysiągłem mu na Pana, mówiąc: »Nie zabiję cię mieczem«. Ale ty nie darujesz mu, bo jesteś człowiekiem roztropnym (חָכָם – uw. A.G.) i będziesz wiedział, jak z nim postąpić, abyś go posłał w sędziwym wieku krwawo do Szeolu” (1 Krl 2, 8-9). Bez względu na to, czy powodem takiej decyzji była namiętność i gwałtowność Dawida, pamięć o przekleństwie (hebr. קָלַל (kalal) oznacza właściwie poważną zniewagę, wyrażenie pogardy, uwłaczanie czyjejś godności) czy może polityczna zapobiegliwość – ta starotestamentowa historia zasługuje na większą uwagę niż zdawkowe wspomnienie, które odnajdujemy zazwyczaj we współczesnych komentarzach polskich teologów. Szimei nie jest postacią z marginesów historii; jest człowiekiem, który został dany Dawidowi w Spotkaniu – ważnym jak każde Spotkanie w rozumieniu biblijnym.