Wierzący niewierzący, teizm – ateizm, transcendencja – immanencja, wymiar metafizyczny i jego logos – absurdalna przypadkowość materialna, uduchowienie – duchowa płycizna, stałe zorientowanie i stała miara – zmienność i relatywizm, wartości – nihilizm, nadzieja – bezsens, miłość – obojętność, odpowiedzialność – rozpasanie, rozumna wolność – samowola, zbawienie – śmierć i „całe zło świata”, tajemnica i zadziwienie – pycha nauki i rutyna codzienności, bezinteresowność – płaski materializm. Oto niepełna i nie w pełni uporządkowana lista opozycji, w ramach których Karol Tarnowski rozważa problem ateizmu i próbuje „uczciwie” opisać i zrozumieć współczesnego człowieka niewierzącego. Przywołane opozycje nie są jednak czysto opisowe, lecz pierwsze ich człony waloryzowane są pozytywnie, a drugie negatywnie.
Już sam tytuł – Uczciwie wobec ateizmu – zdradza, iż zwykle w tych kwestiach nie jesteśmy uczciwi. Zwyczajowo dokonywany przez wierzących podział na wierzących i niewierzących przebiega jednostronnie, przypisując tym pierwszym owe pozytywne kwalifikacje, zaś drugim negatywne. Oczywiście, na tej drodze nie sposób się zrozumieć i porozumieć. Na czym tedy polega zapowiadana nieskromnie w tytule „uczciwość” Tarnowskiego?
Tarnowski daje do zrozumienia, że główną postacią zachodniego ateizmu jest obojętność. Pisze: „Dla wielu ludzi zarówno ateizm, jak teizm, zarówno wiara, jak niewiara nie stanowią problemu, nie zaprzątają ani myśli, ani woli, ani uczuć. Zamiast nich stawiają oni – o ile są ludźmi myślącymi – na pierwszym planie naukę, etykę i politykę. W obliczu jednak żarliwej religijności zarówno Islamu, jak i do pewnego stopnia społeczeństwa amerykańskiego ateizm obojętności daje do myślenia i niepokoi”. Z kolei pytając, co jest sednem tego „ateizmu obojętności”, odpowiada: „Po prostu pełne zanurzenie w fakcie codziennego, potocznego życia” . Przyznaję, że nie rozumiem. „Myślącemu człowiekowi”, który stawia „na pierwszym planie” etykę, Tarnowski „uczciwie” zarzuca obojętność. O obojętności na wszystko nie może tu być mowy, a zatem idzie o obojętność dookreśloną przez swój przedmiot, o obojętność wobec czegoś. Tarnowski każe się domyślać, że idzie o obojętność wobec Boga. Czy idzie mu o to, że ateizm owego „myślącego” i „etycznego” człowieka jest a-teistyczny?
Zmanipulowana wolność
Tarnowski, unikając jednostronnego przypisywania wierzącym bądź niewierzącym pozytywnych i negatywnych członów przywołanych na wstępie opozycji, po prostu rozmywa te pojęcia. Pisze, iż ów „ateizm obojętności” charakteryzuje nie tylko niewierzących, ale i wierzących. „Zarówno niewierzący jak wierzący pewnej kategorii po prostu nie liczą sięz Bogiem, nie zajmuje on w ogóle miejsca w ich życiu” . Okazuje się, że zarówno wierzący, jak i niewierzący dzielą się na „pewne kategorie”, które można obdzielać rozmaitymi kwalifikacjami niezależnie od podziału głównego. I tak, Tarnowski przyznaje „uczciwie”, że: „Wielu ateistów bywa znacznie porządniejszymi i bardziej wartościowymi ludźmi niż ludzie wierzący” , a nawet: „ateista zdolny do rzeczywistej miłości – choć o tym nie wie – ma Boga w sobie”. Ostrożność i uczciwość Autora sprawia, że prawdopodobnie większość przywołanych cech charakterystycznych odnalazłby po obu stronach barykady. Czy w takim razie podział na wierzących i niewierzących jest rzeczywiście tak istotny z punktu widzenia zasadniczej troski Tarnowskiego?