Wydaje nam się, że pojęcie „bycia sobą” jest proste do wyjaśnienia, lecz trudne w realizacji. Chciałbym postawić dwie mocne tezy. Teza numer jeden – nie wiemy dokładnie, co to znaczy być sobą. Każdy z nas ma jakieś intuicyjne przekonanie i czuje pewien dyskomfort, gdy ktoś mu oznajmi albo sam odczuje, że nie jest sobą. I teza numer dwa, jeszcze ostrzejsza – wbrew potocznej opinii wartość bycia sobą jest dyskusyjna. Po co mamy być sobą, skoro łatwiej, wygodniej, a czasem piękniej sobą nie być?
Twierdzę, że bycie sobą jest zagadką. Ludzie natomiast odpowiadają: przecież wszyscy rozumiemy, czym jest bycie sobą. Co zatem wiemy?
Zdaje się, że bycie sobą jest czymś, co można odnaleźć na trzech podstawowych ścieżkach.
Pierwsza ścieżka to panowanie nad własnym życiem, autonomia. Autonomia może znaczyć różne rzeczy – kontrolę, suwerenność, niezależność od zewnętrznych okoliczności. Nie o taką autonomię nam chodzi. Rzadko kto ma czelność powiedzieć, że jest zupełnie uniezależniony od tego, co się dzieje w świecie, od tego, co się dzieje poza nim. Nie kontrolujemy do końca naszego życia. Jednak jest jeszcze inne, ludzkie pojęcie autonomii, które znaczy, że jesteśmy w stanie rozeznać się w tym, co ważne, a więc w tym, co może być dla nas racją, motywem; oddzielić to, co ważne, od tego, co nieważne, i działać według tego, co uznajemy za istotne. Takie jest współczesne pojęcie autonomii. Oznacza ono tyle: żyjesz w świecie, masz pewne pragnienia i wybierasz z nich te, które są ważne i które ty sam uważasz za ważne. Jeśli potrafisz to uczynić, będziesz sobą. Wydaje się, że w niektórych sytuacjach, nawet wtedy kiedy zniewalają nas wewnętrzne albo zewnętrzne okoliczności, gwałt zewnętrzny bądź wewnętrzny nałóg, jesteśmy w stanie ocenić, co jest ważne, i przynajmniej starać się to zrealizować. Miarą naszej autonomii jest to, na ile potrafimy zapanować nad życiem, a więc kierować się własnymi wyborami. Piękna ścieżka – ścieżka autonomii. Oczywiście pojawiają się na niej przeszkody. Mówimy, że autonomia stanowi ideał, ale w życiu jest trudniej, w życiu największym wyzwaniem jest walka ze słabą wolą. Nie trzeba św. Pawła, żeby zrozumieć, że czasem wiem, co jest dobre, a wybieram to, co złe. Albo wiem, co jest ważne, a wybieram to, co jest mniej ważne. To jedna ze słabości ludzkiej woli, której nie potrafimy właściwie wyjaśnić. Jak to jest? Nie wybieramy tego, co dla nas samych jest ważne, tylko to, co miałkie, śmieszne, wygodne. Nawet jeżeli poradzimy sobie z tą słabością woli, to im dłużej żyjemy, tym wyraźniejsze staje się rozróżnienie między tym, co ważne według naszej woli i naszego sądu, a tym, co pilne, czego wymaga od nas rzeczywistość. To jest właśnie codzienność naszego życia. Wiem, co jest ważne, ale bardzo rzadko to realizuję, bo jest cały stos rzeczy pilniejszych, one są ważne tu i teraz, nie ważne w ogóle. Dlatego właściwie im dłużej żyjemy, tym bardziej rzeczy istotne odchodzą na dalszy plan. Bardzo rzadko kierujemy własnym życiem. Spróbujmy podliczyć, ile godzin spędzamy na tym, co pilne i co trzeba zrobić, i porównajmy to z godzinami czy chwilami, w których robimy to, co my sami uważamy za ważne. Nie jesteśmy więc sobą. To jest nasza słabość albo słabość czy klęska świata, w którym żyjemy.