fbpx
Dominika Kozłowska lipiec-sierpień 2014

Wielokulturowa pamięć

Nie bez powodów o ostatnim ćwierćwieczu historii Polski mówi się jako o czasie konfliktów pamięci. Choć nieraz trudna do przyjęcia, jest ważnym czynnikiem pogłębiającym naszą narodową tożsamość.

Artykuł z numeru

Nazywaj rzeczy po imieniu

Nazywaj rzeczy po imieniu

Na łamach „Znaku” wiele miejsca i uwagi poświęcamy pamięci polskiej i żydowskiej, ukraińskiej, białoruskiej, litewskiej czy niemieckiej. Zależy nam, aby podejmować nie tylko teoretyczny namysł nad historią wzajemnych relacji, ale i ukazywać konkretne inicjatywy, mające na celu odtwarzanie wspólnej pamięci. Przypomnijmy kilka numerów miesięcznika „Znak” z ostatniego okresu. W czerwcu 2012 r. Temat Miesiąca poświęciliśmy pytaniu: „Jak pamiętamy o Żydach?”. We wrześniu tego samego roku opublikowaliśmy duży blok tekstów dotyczących konfliktów pamięci na Ukrainie i w Niemczech. W tym numerze prezentujemy niezwykły projekt fotograficzny autorstwa Gregory’ego Michenauda. Przez 7 lat dokumentował on życie zamieszkujących Polskę mniejszości. Na kolejnych stronach Debat znajdą Państwo reportaż Franciszka Rapackiego i Wojciecha Jankowskiego z podlaskich Kruszynian, dokąd powracają kolejne tatarskie rodziny. Materiały te wzbogacone są o głos prof. Ewy Nowickiej, która wyjaśnia, co oznacza być mniejszością narodową lub etniczną w Polsce.

Wielokulturowa pamięć, która zaczęła dochodzić do głosu po 1989 r., odwołuje się do okresu II Rzeczypospolitej. Spis ludności przeprowadzony w 1921 r. wykazał, że na terenie wskrzeszonego państwa zamieszkiwało nieco ponad 27 mln obywateli, w tym 68,5% Polaków i 31,5% określanych jako mniejszości narodowe. Wśród nich 14,25% stanowili Ukraińcy, 7,15% Żydzi, 5,13% Białorusini, 3,58% Niemcy, 0,69% Litwini, Rosjanie, Czesi i inni. 63,68% mieszkańców to byli katolicy obrządku rzymskiego, 11% unici, 11,54% prawosławni, 3,21% ewangelicy, 10,49% Żydzi, 0,08% inni. 70% ludności utrzymywało się z rolnictwa.

Wielonarodowościowy charakter państwa, w którym narodowości utożsamiały się z wyznaniem, był jednym z najważniejszych problemów II Rzeczypospolitej. Mniejszości religijne często zamieszkiwały na jednym terenie, a wzajemne stosunki obciążone były niełatwymi doświadczeniami z czasów zaborów. Największa reprezentacja grekokatolików znajdowała się w dawnej Galicji Wschodniej. Metropolia halicko-lwowska obejmowała ok. 3,5 mln wiernych skupionych w 3 diecezjach. Z kolei prawosławni, których w państwie polskim było ok. 3 mln, obarczani byli winą za to, że w okresie zaborów rząd rosyjski używał ich jako narzędzia rusyfikacji. Pamiętano przejmowanie kościołów i majątków po katolikach, zmuszanie unitów na Białorusi czy w Chełmszczyźnie do przyjmowania oficjalnej wiary państwa. Równie trudne były relacje z mniejszością protestancką, której liczebność w okresie zaborów wzrosła w związku z napływem ludności niemieckiej w zaborze pruskim, austriackim, a nawet w Królestwie czy na Kresach Wschodnich. To sprzyjało utożsamianiu protestantów z Niemcami. Z kolei 3,3 mln osób wyznania mojżeszowego zamieszkujących Rzeczpospolitą stanowiło wówczas największą w świecie grupę Żydów. Co ważne, ludność żydowska to aż 27% mieszkańców miast. Wszystkie te grupy z dużą – po wyborach w 1922 r. – reprezentacją sejmową nie odstępowały od swych praw obywatelskich i religijnych, których ograniczenia domagał się ruch nacjonalistyczny, pragnący nowemu państwu nadać narodowo-katolicki charakter. Silne i różnorodne antagonizmy odziedziczone po poprzednim okresie sprzyjały narastaniu tendencji nacjonalistycznych, ksenofobicznych i autorytarnych.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się