No więc tak: w wieku 35 lat, po wygraniu konkursu, obejmuje Pani stanowisko profesora Katedry Polskiej na Columbia University w Nowym Jorku. Może mi się wydaje, ale jakbym słyszała pytanie jakiegoś zasiedziałego naukowca, który robił karierę „po bożemu”: „Nie za szybko”?
Słyszałam je wielokrotnie! Choćby w takiej postaci: „Jesteś młoda i jeszcze wiele przed tobą, więc gdzie się tak spieszysz?”.
Teraz, po objęciu stanowiska, co Pani słyszy?
Między innymi to, że świetnie, iż wygrałam konkurs, bo młoda kobieta w takiej funkcji dobrze wróży temu przedsięwzięciu… Nie słyszałam, by coś takiego kiedykolwiek powiedziano o drugiej płci. O mężczyznach na stanowiskach naukowych mówi się merytorycznie, prawie nigdy w kategoriach płci lub wieku.
Kto zapomniał, temu przypomnę, że Pani fachowe przygotowanie obejmuje: trzy monografie naukowe, biegłą znajomość trzech języków obcych, wykłady m.in. na Humboldt-Universität w Berlinie oraz w L’École des Hautes Études en Sciences Sociales w Paryżu i staż podoktorski na Columbia University. Na wyliczenie wszystkich stypendiów naukowych czy nagród straciłabym za dużo czasu. Przejdźmy do meritum: jaki ma Pani pomysł na uczenie o historii i kulturze polskiej w tak kosmopolitycznym mieście?
Zamierzam stworzyć z Katedry Polskiej przede wszystkim laboratorium myśli. Wyobrażam sobie, że może to być miejsce przekazywania wiedzy, jednocześnie otwarte na aspiracje intelektualne i pomysły studentów, którzy sami w sobie mogą być nietuzinkowi, wybierając na Columbii studia na temat Polski właśnie, a nie np. Wenezueli czy innego peryferyjnego kraju. Ucieszę się studentami, dla których polski temat stanie się najważniejszym. Niemniej jeżeli na zajęciach pojawi się np. uczony, który bada zjawisko dyktatur, przekonany, że zrozumie ten temat, zajmując się Ameryką Łacińską i Europą Środkowo-Wschodnią, w tym Polską, moja katedra powinna mu zapewnić inspirujące studia porównawcze.
Katedra na Columbii to dobre miejsce do postawienia pytania: czym jest Polska dzisiaj? Jak widzą nasz kraj czy jego komplikacje historyczne studenci z różnych stron świata? Np. z Azji Środkowej (zapewniam, że na Columbii oni są), dla których Polska jest krajem z dalekiej zachodniej rubieży dawnego bloku komunistycznego. Uczeni coraz częściej biorą w nawias przekonanie o wyjątkowości poszczególnych historii narodowych i ich wpływie na kontynentalne czy globalne procesy dziejowe. Dziś, gdy Stany Zjednoczone muszą konkurować z potęgą Chin czy Indii, nawet historia Ameryki Północnej jest przedstawiana w kontekście globalnym. Skoro na Columbii historii USA nie traktuje się jako jedynej istotnej perspektywy, tym bardziej należy tak postępować wobec historii takich krajów jak Polska. Nie ma zresztą innej drogi, jeżeli wiedza ma dotrzeć do ludzi, w których umysłach wszystko łączy się ze wszystkim, a historia to zbiór naczyń połączonych, gdzie nie ma miejsca na wyizolowane bańki narracji narodowych.