Choć intensywnie pracowała nad kolejnymi książkami, Teresa Chłapowska tłumaczenie przez wiele lat traktowała jako hobby, „oficjalnie” nie czuła się tłumaczem. Aż do emerytury wykonywała swój wyuczony zawód – rzeźbiarza.
Urodziła się w 1920 r. w Warszawie, wychowywała w majątkach dziadków Mycielskich i Dembińskich – w powiatach przemyskim i opoczyńskim oraz we Lwowie. Jeszcze zanim podjęła naukę w szkołach artystycznych, 13-letnia Teresa Mycielska wraz z kuzynką Krystyną Starowieyską (później Górską, graficzką) napisała i zilustrowała powieść Miki Rat. 1001 przygód Miki- -Mausa (w 2008 r. wydał ją – w niewielkim nakładzie dla rodziny i przyjaciół – Marcin Chłapowski, syn tłumaczki). Studia rozpoczęte w 1938 r. w Szkole Nauk Politycznych i w Szkole Sztuk Plastycznych Blanki Mercere w Warszawie przerwał jej wybuch wojny. Na tajnych kompletach studiowała historię sztuki, uczyła się rzeźby w pracowni prof. Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej i rysunku u prof. Zygmunta Kamińskiego. Ale to dopiero w 1941 r., po uwolnieniu z Pawiaka, do którego trafiła w marcu 1940 r. aresztowana przez gestapo przy próbie przekazania tajnych dokumentów dla Związku Walki Zbrojnej.
Rozstrzelania uniknęła za sprawą szczęśliwego przypadku i dzięki pomocy Jana Pętkowskiego. W szpitalu więziennym, po chorobie, objęła funkcję pisarza i kontynuowała działalność konspiracyjną. „Niezwykle dzielna, bez reszty oddana sprawie”2 – napisze o niej Halina Starczewska-Chorążyna, odpowiedzialna za komórkę więzienną ZWZ. Z tego okresu Chłapowska wspominała3 – obok styczności z najcięższymi przypadkami bestialstwa Niemców, głodu, grozy przesłuchań i wywózek na egzekucje i do obozów – wsparcie polskich strażniczek, ofiarność i odwagę lekarek i lekarzy współwięźniów i niezwykłą na ogół solidarność wszystkich uwięzionych. W budowaniu poczucia wspólnoty w nieszczęściu, w rozładowywaniu napięcia psychicznego i w podtrzymywaniu chęci przetrwania niepoślednią rolę odgrywała sztuka. Była formą oporu, wewnętrzną ucieczką od nieznośnej rzeczywistości. W więzieniu śpiewały i recytowały osadzone tam aktorki: Zimińska- -Sygietyńska i Zahorska-Pauly, malarki i plastyczki4 na karteluszkach, papierze pakowym i kartonikach uwieczniały koleżanki z cel i sceny z życia więzienia. Tworzyły rozmaite przedmioty ozdobne, lepiły figurki z chleba. Chłapowska cały czas dużo rysowała, wykonała ok. 80 portretów współwięźniarek. Kredek dostarczały polskie strażniczki, w późniejszym okresie również sami Niemcy dozorujący Serbię (oddział kobiecy Pawiaka). „Niektórzy z nich kazali się nam portretować i w tym celu przynosili papier i kredki – pisała we wspomnieniach. – Nie nadawały się co prawda do grypsów, ale były materiałem z »oficjalnego« źródła, służącym do dalszej twórczości więziennej”5. Drobne rzeźby powstawały z tzw. glinki – chleba godzinami ugniatanego ze śliną. Większość rysunków i figurek z chleba Chłapowskiej się nie zachowała6. Część prac rozdała, część – przesłana za mury drogą nielegalną – zaginęła w Powstaniu Warszawskim.