Malarka na trwałe weszła do kanonu polskiej sztuki. Jej twórczość jest „charakterystyczna, rozpoznawalna przez niemal każdego” – podkreśla Renata Higersberger, współkuratorka warszawskiej odsłony wystawy. Jest też przypadkiem szczególnym, pozwalającym lepiej zobaczyć istotne kwestie sztuki jej czasu, to, co typowe, ale także odmienne.
Należała do pierwszego pokolenia polskich malarek, które mimo instytucjonalnych ograniczeń zdołały profesjonalnie zajmować się sztuką. Nie mogła odbyć regularnych studiów artystycznych – w Krakowie uczęszczała na Wyższe Kursy dla Kobiet im. A. Baranieckiego, w Monachium uczyła się w prywatnych pracowniach profesorów tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych (tylko tam mogły pobierać nauki kobiety). Uznanie zdobyła jednak szybko. Brała udział w prestiżowych wystawach w Europie i Stanach Zjednoczonych. W 1894 r. jej Portret Pawła Nauena (1893) – malarka miała wtedy 29 lat – zdobył złoty medal na wiedeńskiej Internationale Kunstausstellung w Wiedniu. Dwa lata później obraz kupiło krakowskie Muzeum Narodowe. Boznańska otrzymała propozycje wykładania malarstwa. Odmówiła.
W 1898 r. przeprowadziła się do Paryża, gdzie pozostanie do końca życia, z czasem coraz rzadziej odwiedzając kraj. Została członkiem Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”, później także Société Nationale des Beaux Arts. W 1904 r. jej Portret panny Dygat (1903) został zakupiony przez rząd francuski i trafił do zbiorów Muzeum Luksemburskiego, co było uznawane w tamtych czasach za instytucjonalne potwierdzenie znaczenia artysty (dziś obraz znajduje się w Musée d’Orsay i został pokazany na warszawskiej wystawie). Mimo zmieniających się trendów i mód artystycznych prezentowała swoje obrazy niemalże do końca życia. W 1937 r. na Wystawie Światowej w Paryżu otrzymała Grand Prix. W następnym roku uczestniczyła w weneckim Biennale. Wystawiony tam Portret Konstancji Dygatowej (1907) nabył król Wiktor Emmanuel III i ofiarował zbiorom Wenecji. Malarka zmarła dwa lata później, w 1940 r.
Kobieta, artystka
Będąc kobietą, Boznańska osiąga bezprecedensowy sukces oraz – co nie mniej ważne – inaczej niż w przypadku wielu innych artystek, nie tylko polskich, jej twórczość po śmierci nie zostaje zepchnięta na margines. Organizowane są kolejne wystawy (także niedawno, by wspomnieć jedynie o bardzo ważnej – Boznańska nieznana – przygotowanej przez Annę Król w 2005 r.), wydawane są opracowania jej twórczości. Ostatnie ćwierćwiecze, wraz ze zwiększonym zainteresowaniem sztuką kobiet, przyniosło także nowe, odmienne sposoby odczytania jej twórczości, zwracające większą uwagą na jej genderowy kontekst.
Jednocześnie twórczość Boznańskiej pozostała osobna, inna. Nie oznacza to, że można budować mit artystki nieznanej, odrzuconej czy przeklętej (szczególnie lubiany przez kulturę masową). Jej obrazy – zarówno z racji tematyki, jak i sposobu malowania – jakby nie spełniały warunków ku temu, aby stać się ikonicznymi wyobrażeniami: ani w jej epoce, ani później. Na ten problem niepełnej czy ułomnej obecność zwracano uwagę od czasu pierwszych jej wystaw w kraju. Niepodpisany autor „Głosu Narodu” w 1894 r. wytykał polskim odbiorcom: „Sława jej, o ile cieszy artystów, o tyle jest niewytłumaczoną dla publiczności, tak samo jak niezrozumiałymi są jej obrazy”.