fbpx
z Oazu Nantoim rozmawia Tomasz Horbowski maj 2015

Trudny wybór Mołdawii

Jestem zwolennikiem modelu, który znamy z Europy Zachodniej – współistnienia dwóch państw niemieckojęzycznych: Austrii i Niemiec. Jeden wspólny język, jedna kultura i literatura, ale dwa oddzielne państwa. To jest droga, która pomoże stworzyć w Mołdawii naród oparty nie na etniczności, lecz na obywatelstwie i języku.

Artykuł z numeru

Zwierzę, którym jesteś

Zwierzę, którym jesteś

Niewielki kraj, wciśnięty między dwie rzeki: Prut i Dniestr, leżący gdzieś za nękaną wojną Ukrainą – czym jest Mołdawia?

Nie da się odpowiedzieć na to pytanie bez krótkiej lekcji mołdawskiej historii, której zasadniczą oś stanowi ekspansja Imperium Rosyjskiego. W 1812 r. Rosja po raz pierwszy zaanektowała Besarabię. Przez ćwierć wieku tereny te cieszyły się specjalnym statusem w ramach Imperium Rosyjskiego, a w 1838 r. utworzono z nich gubernię besarabską i rozpoczęła się – doskonale znana także Polakom – polityka rusyfikacji. W tym samym czasie zaczęto wysiedlać zamieszkujących budziackie stepy Tatarów, a w ich miejsce osiedlano pochodzących z Dobrudży Bułgarów. Do tej przyjezdnej grupy zaliczali się również Gagauzi – prawosławna ludność posługująca się językiem z grupy tureckich, posiadająca obecnie na południu Mołdawii autonomię. Po wybuchu rewolucji październikowej w Besarabii ogłoszono powstanie Mołdawskiej Republiki Demokratycznej, która już w czerwcu 1918 r. ogłosiła zjednoczenie z Rumunią. Decyzja ta nie miała zbyt wiele wspólnego z demokracją. Dość wspomnieć, że podjęto ją, gdy na terenie Besarabii stacjonowały rumuńskie wojska.

Rosja Sowiecka nigdy nie zaakceptowała przyłączenia Besarabii do Rumunii. 12 października 1924 r. w Charkowie ogłoszono powstanie Mołdawskiej Autonomicznej Sowieckiej Republiki w ramach Ukraińskiej SSR. Nikt nie ukrywał, że utworzono ją po to, by stanowiła bazę wypadową dla szerzenia ideologii komunistycznej w Rumunii, a w przyszłości także propagowania idei zjednoczenia z sowiecką macierzą. Zgodnie z ustaleniami paktu Ribbentrop–Mołotow 28 czerwca 1940 r. Armia Czerwona wkroczyła na tereny Besarabii. Dwa dni wcześniej władze sowieckie postawiły Rumunii ultimatum, które zostało przyjęte przez Radę Królewską, dlatego też wojska rumuńskie wycofały się bez oddania jednego strzału. W dokumencie, który to przypieczętował, znalazły się słowa mówiące, że tereny te zostały niesłusznie zagrabione Ukraińcom. To ważne, bo pierwotnie Stalin planował przekazać Besarabię właśnie Ukrainie i gdyby historia potoczyła się zgodnie z jego pierwotnym planem, to dzisiaj rozmawialibyśmy po ukraińsku w ukraińskim Kiszyniowie. Plan ten uległ jednak zmianie – 2 sierpnia 1940 r. w Moskwie podjęto decyzję o utworzeniu Mołdawskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i to właśnie ten akt stał się fundamentem naszej państwowości. No cóż, jaki fundament, taka i państwowość.

Z konsekwencjami tej historii zmagacie się do dnia dzisiejszego.

Na tych terenach nie istniała tradycja państwowości. Związek Sowiecki na brzegu Prutu prowadził politykę typową dla obszarów zza żelaznej kurtyny i pełną rusyfikację. Wraz ze zwalczeniem inteligencji zniknęła też pamięć historyczna. W latach 1946–1947 kosztem wielkiego głodu tworzono sieć kołchozów, a do końca lat 40. z tego niewielkiego kraju deportowano dziesiątki tysięcy ludzi. Z głodu zmarło wówczas ok. 150 tys. W czasie gdy ZSSR budował bombę atomową, w Mołdawii ludzie jedli siebie nawzajem – taka była logika sowieckich władz. Wówczas w Besarabii żyło ok. 2 mln ludzi. Nikt nie wie, ile jest dokładnie ofiar tej tragedii, ponieważ nie przeprowadzono dotąd żadnych poważnych badań. Wiemy, że z głodu zmarło nawet 25% Gagauzów. To paradoks, bo oni dziś uwielbiają Putina i tęsknią za ZSSR – taką mamy specyficzną mentalność.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się