fbpx
Dariusz Kosiński październik 2008

„Bo wam z oczu zszedł”

Oddziaływanie Jana Pawła II nie miało i nadal nie ma wiele wspólnego z jego filozofią, wypowiedziami, a już z pewnością nie z decyzjami i rozstrzygnięciami dotyczącymi spraw Kościoła. Decydowała i decyduje o nim postać, którą na scenie Wielkiego Teatru Świata Papież stworzył i odegrał.

Artykuł z numeru

Jan Paweł II. Żywa pamięć czy makatka

Zaproszony przez „Znak” do refleksji nad sytuacją „po Papieżu”, czuję, że powinienem na początku przedstawić siebie i pozycje, z których będę mówić. O ile jest dość oczywiste, że o skutkach odejścia Jana Pawła II i o tym, co wydarzyło się w Polsce, Kościele i świecie przez te przeszło trzy lata, jakie minęły od kwietnia 2005 roku, mogą wypowiadać się socjologowie i psychologowie społeczni, specjaliści od spraw kościelnych, myśli papieskiej i polityki Watykanu, teologowie i filozofowie, o tyle pojawienie się w tym szacownym gronie badacza teatru i dramatu, którym jestem, budzić może zdziwienie. Owszem, wiadomo dość powszechnie, że Karol Wojtyła miał w swoim życiu przedkościelnym ważny epizod teatralny, którego znaczenia nigdy się nie kwestionowało; wiadomo, że już jako osoba duchowna żywo interesował się teatrem i pisał dramaty, ale wszystko to należy do dziedziny biografii i nie przekracza smugi cienia wyznaczanej przyimkiem „po”. To wszystko prawda, ale też nie o tych historycznych związkach Karola Wojtyły – Jana Pawła II z teatrem jako kulturowo określoną dziedziną działalności artystycznej mam zamiar mówić, ale o przedstawieniowych i dramatycznych skutkach jego (nie)obecności, o trwającej wciąż i wcale nie zakończonej wraz ze śmiercią roli, jaką postać stworzona przez Papieża odgrywa w życiu i wyobraźni zbiorowej Polaków.

Od niejakiego czasu przy różnych okazjach staram się zwrócić uwagę na bardzo istotny, a nie dość wyraźnie postrzegany i słabo uświadamiany aspekt działalności Jana Pawła II, polegający – mówiąc najogólniej i najprościej – na tym, że była to działalność przedstawieniowa czy też – by użyć obco brzmiącego, ale precyzyjniejszego słowa – performatywna. Do banałów powracających nieustannie w rozważaniach o oddziaływaniu Papieża Polaka na rodaków należy stwierdzenie, że ci ostatni uwielbiali go, ale w zasadzie nie słuchali jego słów, nie czytali jego pism, nie znają jego myśli i dorobku. Oskarżenia takie formułują przy tym zarówno „wyznawcy” Jana Pawła II, jak i jego krytycy – ci pierwsi w poznawaniu przesłania Papieża widzą konieczny warunek jego prawdziwego umiłowania i autentycznego kultu, ci drudzy – sposób na ich zniszczenie poprzez wydobycie tych elementów papieskiego dorobku, które nie są zgodne z przekonaniami i postulatami większości Polaków i mogą wręcz stanowić rysę na jego wizerunku. I jedni, i drudzy zdają się nie rozumieć, że oddziaływanie Jana Pawła II nie miało i nadal nie ma wiele wspólnego z jego filozofią, wypowiedziami, a już z pewnością nie z decyzjami i rozstrzygnięciami dotyczącymi spraw Kościoła. Decydowała i decyduje o nim postać, którą na polskiej, globalnej, a nawet transcendentnej scenie Wielkiego Teatru Świata Jan Paweł II stworzył i odegrał, a która (znów z konieczności posłużyć się muszę dość ogólną formułą) stanowi najwyższe wcielenie polskiego bohatera romantycznego, w postaci Papieża Polaka spełniającego wieszcze zapowiedzi o przyszłym tryumfie umęczonego narodu, którego świętość zostanie uznana przez świat i potwierdzona przez Boga. Oto dziedzic Konrada i kolejny awatar Króla Ducha, który jeszcze raz przeszedł drogę męki, wyrzeczenia i przemiany, spełnił hasło „Polska Chrystusem narodów”, stając się następcą Chrystusa na ziemi. Wielki polski mit, tylekroć obśmiewany i wykpiwany przede wszystkim przez samych Polaków, został zrealizowany na skalę globalną w kolejnych aktach – kluczowych momentach papieskiej biografii od pielgrzymki z 1979 roku, kiedy to jego Słowo rozpoczyna proces obalania „imperium zła”, przez zamach będący próbą odwetu i zarazem kolejnym aktem ofiarnym, po śmierć w otoczeniu cudów, spośród których największym bodaj był cud zjednoczenia Polaków.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się