Dość powiedzieć, że we Mszy na paryskim placu Inwalidów uczestniczyło ponad ćwierć miliona osób – tak dużej liczby wiernych tu się jednak nie spodziewano. Gościa z Rzymu na lotnisku witał prezydent Nicolas Sarkozy, choć wcale nie wymagał tego protokół dyplomatyczny; w czasie spotkania z tłumnie przybyłymi przedstawicielami świata kultury zwracano się do papieża Benedykta per „drogi kolego” (od kilkunastu lat prof. Ratzinger jest zagranicznym członkiem francuskiej Akademii Nauk Moralnych i Politycznych). A tuż po zakończeniu pielgrzymki redaktor „Le Figaro” pisał, że „Papież uwiódł zarówno wierzących, jak i niewierzących”.
Papieskie przemówienie do ludzi kultury (którzy są tu, z reguły, sceptycznie nastawieni do chrześcijaństwa) określono później jako majstersztyk. Benedykt XVI, podejmując namysł nad korzeniami kultury europejskiej, mówił, że poszukiwanie Boga i podążanie za Nim „pozostaje również dzisiaj fundamentem każdej prawdziwej kultury”, i podkreślał wkład, jaki wniosło chrześcijaństwo w budowanie Europy. W ukształtowanej przez Kartezjusza i przenikniętej humanizmem Francji mocno zabrzmiały słowa Biskupa Rzymu, że
czysto pozytywistyczna kultura, dla której pytanie o Boga należałoby jedynie do dziedziny subiektywizmu jako nienaukowe, byłaby kapitulacją rozumu, rezygnacją z jego najwyższych możliwości, a tym samym porażką humanizmu.
Mnóstwo komentarzy wywołała podjęta przez prezydenta Sarkozy’ego próba nowego określenia „laickości” (neutralności światopoglądowej), stanowiącej przecież jeden z fundamentów Republiki. Prezydent użył mianowicie terminu „laickość pozytywna”, co może oznaczać pragnienie odejścia od ścisłej separacji na rzecz przyjaznego rozdziału religii od państwa; Sarkozy powiedział również, że „wyzbycie się religii byłoby szaleństwem”; i dalej: „Nikogo nie wyróżniamy, ale przyznajemy się do korzeni chrześcijańskich”. To ważna deklaracja, zwłaszcza jeśli się pamięta, że niedawno to właśnie Francja była głównym przeciwnikiem wpisania owych chrześcijańskich korzeni do europejskiej konstytucji.
Papież zareagował na te słowa ciepło – przede wszystkim cierpliwie słuchał, nie wywierał żadnych nacisków, nie próbował niczego przyspieszać. I podkreślał, że posoborowy Kościół wciela w życie zasadę „oddawania cezarowi tego, co należy do cezara, a Bogu tego, co należy do Boga”, zaś religia „odgrywa niezastąpioną rolę w formowaniu sumień”.
Nie można jednak zapomnieć, że Benedykt XVI przyjechał do Paryża przede wszystkim po to, żeby spotkać się z francuskim Kościołem (nie tyle z instytucją, co z ludźmi, którzy go tworzą; jest ich coraz mniej, liczba praktykujących katolików we Francji systematycznie maleje). Komentatorzy mówili potem, że Ojcu Świętemu udało się dodać wierzącym Francuzom odwagi, wzbudzić ich dumę z powodu wiary. Nie przypadkiem jednym z najważniejszych słów Benedykta XVI, wypowiedzianych w trakcie tej pielgrzymki, było – powtarzane za Janem Pawłem II – wezwanie: „Nie lękajcie się!”, co w ustach obecnego papieża oznaczało zachętę do wyzbycia się lęku przed publicznym przyznaniem się do Chrystusa.