Dlaczego wcielenie Syna Bożego dokonało się w okolicznościach znacznie ograniczających krąg ludzi, którzy mogli je rozpoznać? Te i podobne pytania będą niepokoić teologów chrześcijańskich aż do końca czasów.
Osoba Jezusa (Jeszui, Jozuego) z Nazaretu już od blisko dwóch tysięcy lat budzi liczne spory. Sięgają one czasów Jego ziemskiej działalności. Jak zgodnie relacjonują ewangeliści-synoptycy, pytanie: „Za kogo uważają mnie ludzie?” (Mk 8, 27) już wtedy dzieliło słuchaczy Nazarejczyka. I dzieli ich do dzisiaj. „Sprawa Jezusa” stanowi przecież ważną kwestię światopoglądową, która pozwala odróżniać ludzi religijnych od nie-religijnych, chrześcijan od nie-chrześcijan, chrześcijan ortodoksyjnych od chrześcijan liberalnych. Aby ją rozstrzygnąć, potrzeba wiedzy: historycznej, filologicznej, religioznawczej, psychologicznej itp. Jednak wiedza ta nie wystarcza. „Problem Jezusa” – jak każda kwestia światopoglądowa – zakłada bowiem pewne zagadnienia natury filozoficznej: dotyczące podstaw rzeczywistości oraz sposobów jej poznawania. Stąd niniejszy głos filozofa. Spróbuję zrekonstruować w nim najważniejsze, jak sądzę, spory o Jezusa, kładąc nacisk na istotę argumentacji każdej ze stron. (Strony te traktuję jako intelektualne „typy idealne”, a nie ludzi „z krwi i kości”). Wyważenie argumentów pozwoli mi zająć i rozwinąć własne stanowisko[1].
Spór o znaczenie problemu Jezusa
Czy dyskusje nad tym, kim naprawdę był (jest) Jezus, mają rzeczywistą doniosłość życiową? Pytanie to wyznacza pierwszy, rzadko uświadamiany i toczony wprost, spór (czy raczej „przed-spór”) o Jezusa. Jego stronami są ludzie religijni i nie-religijni. Przez pierwszych rozumiem tych, którzy (przynajmniej w minimalnym stopniu) dostrzegają lub dopuszczają jakiś transcendentny, nadprzyrodzony bądź sakralny wymiar rzeczywistości. Ludzie nie-religijni zaś to (w proponowanym sensie) ludzie, dla których rzeczywistość ogranicza się wyłącznie do tego, co naturalne, względnie opisywalne przez standardowe teorie nauk przyrodniczych i „odaksjologizowanych” nauk społecznych.
Nietrudno zauważyć, że obie strony przystępują do dyskusji o Jezusie z różnym nastawieniem. Kto na serio wierzy (lub dopuszcza wiarę) w istnienie sfery nadprzyrodzonej, nie zlekceważy żadnego poważnego przekazu, który rości sobie pretensję do jej przybliżenia. Kto zaś nie wierzy, każdy taki przekaz potraktuje co najmniej z dystansem: skoro nie ma nadprzyrodzoności, to nic nie może jej ujawnić.
Dla ludzi religijnych przekaz o Jezusie jest właśnie jednym z takich przesłań, które wymaga rozpatrzenia. Jego przyjęcie (przynajmniej w jakimś stopniu) lub odrzucenie może przecież zadecydować o kształcie czyjejś religijności, a tym samym o kształcie jego życia. Być może namysł nad owym przekazem okaże się dyskwalifikujący, jednak waga sprawy nakazuje go podjąć. Religijny (i poznawczo rzetelny) czytelnik Nowego Testamentu nie musi zakładać prawdziwości lub nadprzyrodzonej inspiracji (natchnienia) zawartych w nim opisów – musi jednak zakładać, że one mogą być prawdziwe lub natchnione.